Jako że dziś mamy pierwszego kwietnia, prima aprilis, uznałem, że na ten specjalny dzień trzeba zrobić coś dziwnego. Rok temu przegapiłem tą okazję, i tym razem po prostu nie chciałem tego powtórzyć. I w głowie miałem parę pomysłów – przemalowanie całej strony na zielono, zrobienie zdecydowanie zbyt długiej recenzji płytki bazowej… ostatecznie zdecydowałem się na coś innego.
LEGO Space – ostatnio dużo się o tym mówi, z wielkim rebootem tej tematyki i wielką ultrapodserią między Friends, City, Technic, Icons, Dreamzzz i kto wie czym jeszcze. Uznałem więc, że możemy zrobić coś absolutnie bezsensownego i niedorzecznego – nadmiernie przeanalizować nowe i stare zestawy, spróbować dokopać się do ukrytej historii, i po prostu stworzyć jak najbardziej absurdalną teorię na temat LEGO Space. I to nie żart.
Oj, to będzie niezła zabawa…
Dużo do odkrycia nie zostało…
…przynajmniej w klasycznym LEGO Space. Te wszystkie podserie jak Blacktron, Space Police, Futuron, Ice Planet, Insectoids, one wszystkie mają swoje historie, a przez dziesięciolecia absolutnie wszystko na ich temat zostało już wygrzebane. Tak więc wolałbym zająć się czymś nowszym, czymś, co pozostaje tajemnicą – czyli nowym LEGO Space, tą utrapodserią… i nagle zrobiła nam się powtórka ze wstępu. Do rzeczy.
Kwestia kanoniczności (i nareszcie jakieś zdjęcia)
Na początku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, które zestawy rzeczywiście liczą się do historii opowiedzianej w Space. I wygląda na to, że praktycznie tylko City. W Technic nie mamy żadnej historii, podobnie jak w Creator czy Classic, Friends ma zupełnie inne figurki, więc z pewnością nie zaliczają się do tego samego uniwersum, podobnie jak Duplo, a Dreamzzz dzieje się w snach, więc… zostało City.
Tyle że teraz pojawia się pytanie – jakim cudem wszystkie te zestawy mają taką samą kolorystykę i logo? A więc pójdźmy drogą eliminacji.
Przede wszystkim: Creator i Classic, te serie należy wykreślić od razu. Mówimy tu o po prostu budowalnych modelach planet z oczami czy wielkim astronaucie – te zestawy nie mają historii ani w ogóle jakiejś akcji, są to konstrukcje wystawowe.
To samo można powiedzieć o (prawie wszystkich) zestawach Icons i budowli Planeta Ziemia i Księżyc na orbicie (pokrętna nazwa) z Technica. A więc to mamy już wykreślone.
Duplo też nie będę brać pod uwagę, bo… cóż, to Duplo. Zupełnie inny system, figurki, nieistniejąca skala i prawa fizyki.
Nadchodzi też seria kosmicznych minifigurek, które również mają się nijak do jakiejkolwiek historii. A więc to też należy skreślić.
No i na koniec Dreamzzz, które najprawdopodobniej dzieje się w tym samym uniwersum co City, ale zestawy same w sobie osadzone są w Świecie Snów.
Co nam pozostało – Technic, Friends i City.
No i pora znów się powtórzyć – w Technic nie ma żadnej historii, a Friends ma zupełnie inne figurki… ale jest rzecz, która łączy te trzy tematyki – a dokładniej system śluzy powietrznej.
Jest to dosyć ambitnie nazwany sposób projektowania przejść i styl modułu, który pozwala łączyć razem zestawy. W niemal każdym modelu Space z City mamy na przykład taką charakterystyczną kapsułę – nie są one duże, a wnętrze każdej się różni. Okazuje się, że można je podłączyć zarówno do dużej i małej bazy na powierzchni planety lub tej orbitalnej, albo transportować ją na ziemi łazikiem lub w kosmosie specjalnym promem. W tym momencie w tej tematyce mamy jak na razie sześć różnych takich elementów, ale z systemem kompatybilnych jest przynajmniej drugie tyle mniejszych i większych konstrukcji. Jest to całkiem mądre rozwiązanie, które… nie jest zastosowane wyłącznie w City.
Friends i Technic – te dwie serie również korzystają ze śluzy powietrznej. Wszystkie trzy techniczne konstrukcje mają kompatybilne z tym systemem kontenery, łazik z Friends dosłownie składa się z dwóch elementów łączonych mocowaniem ze śluzy, a w bazie z tej samej serii otrzymujemy moduł z zewnątrz identyczny do tych z City.
A więc jestem gotowy powiedzieć, że jakimś cudem Friends, City i Technic są osadzone w jednym uniwersum. Jest na to jeszcze parę dowodów.
Na przykład kosmici z Friends – brzmi to absurdalnie, wiem, ale w takich czasach żyjemy. W każdym razie, w zestawach spotykamy dwa typy ufoludków, i jeden z nich jest absolutnie identyczny względem stwora z zestawu City 4+. Krajobrazy z materiałów promocyjnych też się zgadzają – Friends i City dzieją się na jednej planecie.
Za to łazik z Technic daje nam jeszcze więcej połączeń, gdy zajrzymy do wnętrza. Jest ono wyposażone elementami w skali minifigurki. Pozostałe maszyny z tej fali mają podobne rozmiary, a więc wygląda na to, że mają być one prowadzone przez normalne figurki.
Ale co z historią?
Tu zaczynają się schody – nie do końca widać jasny motyw przewodni między seriami. Tym bardziej, że niektóre zestawy są naprawdę nielogiczne.
Spójrzmy sobie na Friends – wiemy, że akcja modeli dzieje się w teraźniejszości, w momencie trwania serialu The Next Chapter, ponieważ widzimy postacie z niego na ekranie. Na początku myślałem, że planetą gdzie osadzone są konstrukcje jest Mars – w sumie pomarańczowa powierzchnia i obrazy z ekranów w bazie by to sugerowały, ale nie – łazik pokazuje nam zupełnie inny krajobraz, jednak z podobnymi kosmitami i zapewne w niezbyt odległym czasie od wydarzeń z bazy – chociaż, rzeczywiście, technologia w tym pojeździe wydaje się nowocześniejsza, podczas gdy centrala jest dużo bardziej realistyczna, więc… no nie, postacie są identyczne. A więc zostajemy w teraźniejszości.
Największą wskazówką są jednak ekrany w centrum dowodzenia bazy. Pokazują one pomarańczową planetę z dwoma księżycami o nieregularnych kształtach – i ten opis odpowiada w stu procentach Marsowi, nawet kolory księżyców się zgadzają – ale widzimy też różne dziwne artefakty – skamieniałą maskę czy coś w rodzaju figury przypominającej człowieka – lub minifigurkę. I więcej informacji stąd nie wyciągniemy.
Przechodząc do Technic… tu raczej historia nie jest jasna, poza tym, że łazik okazuje się być… marsjański. Jest to w nazwie, jest to w opisie, i to dobrze łączy się z tym, co widzieliśmy w Friends. Co do dwóch pozostałych modeli, LEGO mówi jedynie, że eksplorują one odległe planety.
No i zostało City, gdzie historia jest jasna. Chociaż trochę mroczna.
Ukryta prawda
Całość dzieje się zapewne na odległej planecie – może i Marsie – w odległej przyszłości, patrząc na technologię – skanery, roboty, hologramy. Mamy tu do czynienia z ludźmi, o czym świadczy dosyć niejasny grafik w sali laboratoryjnej w wielkiej bazie i fakt, że jeden z astronautów ogląda piłkę nożną w telewizji. Co jest zastanawiające, bo połączenie między planetami nie jest łatwą rzeczą.
W każdym razie, cele różnych zestawów możemy określić po kolorach strojów minifigurek, bo każdy okazuje się coś znaczyć. Patrząc na to, co różne postacie wykonują, złoty ubiór ma generał (tak jest on określany przez LEGO), żółty górnik czy mechanik, niebieski pilot lub kierowca, a ciemniejsze warianty mają po prostu osoby wyższe rangą. Nie wszystko jest może w tej kwestii jasne, ale to najbardziej logiczne rozwiązanie.
W każdym razie, celem ekspedycji wydaje się zbadanie życia na tej planecie – roślin, ale także istot, takich jak wspomniani kosmici. Jak widać są oni dosyć przyjaźni i badacze zaczęli proces ich edukacji, bo jeden jest nawet w stroju kosmicznym w bazie. Dużo badań kręci się wokół różowych roślin i pozyskiwania z nich jakichś naprawdę ciekawych baterii.
To jednak nie jest cel tej wyprawy, o nie – w końcu po co byliby im górnicy?
Tu chodziło o kryształy, które również znajdują się na tej planecie. Wszędzie, dosłownie w każdym pojeździe jest zamocowany jeden lub dwa przeźroczysty, fioletowy roud brick 1×1. To najprawdopodobniej prawdziwy powód tej podróży, bo okazuje się, że energia pozyskana z kryształów i roślin razem jest łatwa do zorganizowania i raczej trudna do wyczerpania.
Bardzo możliwe, że napęd przy użyciu tych ogniw może się okazać rewolucją – dlatego są w absolutnie każdym pojeździe, w absolutnie każdym miejscu, przewożone hurtowo, pomontowane wszędzie, wysyłane na stację kosmiczną i pewnie później na Ziemię.
Czyli nie chodzi tu o eksplorację odległej planety, a pozyskanie taniego paliwa sposobem górniczym. Wydaje mi się, że właśnie te kryształy umożliwiły podróże międzygwiezdne, bo ogniwa te są również przymocowane w statkach kosmicznych. W jednym nawet montowanie ich jest potraktowane jako funkcja zabwawowa.
A więc pora na teorię spiskową – jaką znacie fikcyjną markę LEGO zajmującą się paliwami?
Octan może?
A oto pełny timeline
No więc dobrze. Oto moja teoria.
Wszystko zaczyna się od fikcyjnej firmy Octan, która w LEGO City zastępuje Shell. Przez lata w LEGO City niemalże monopolizuje rynek paliw. W tym tych do rakiet.
Widać to dobrze w wielu, wielu zestawach, nawet tak starych jak wystrzelnia rakiet z 2011 (kosztowała wtedy dwieście pięćdziesiąt złotych…), również takich z innych serii jak Galaktyczny Odkrywca Monkie Kida z serii Monkie Kid, a w ostatniej dużej rakiecie z City jeden moduł jest po prostu zajęty przez zbiornik z logiem firmy. Tak więc na paliwach kosmicznych z pewnością się znają.
O samych statkach kosmicznych również powinni wiedzieć co nieco – nie jestem pewien, czy brać to do wydarzeń kanonicznych przy dzisiejszej teorii, ale w filmie LEGO Przygoda Octan miał własne promy przewożące ich paliwa.
Tak więc możemy uznać, że firma zaczęła sponsorować wiele ekspedycji na Marsa czy Księżyc, które widzimy w LEGO City, i pewnego razu naukowcy natrafili na pewien kryształ, któremu zbytnio się nie przyjrzeli – Octan jednak go przebadał i odkrył ukrytą w nim energię. Tak więc rozpoczęli prace nad własnymi badaniami Marsa, tworząc na przykład łaziki z Technic, a potem odkrywając, że kryształy hurtowo znajdują się na trzecim księżycu Marsa – tak, wymyśliłem trzeci, zobaczycie zaraz, dlaczego.
Tak więc Octan przygotował serię wielkich ekspedycji, znajdując w końcu życie, i udając, że to właśnie nim się interesują, gdy tak naprawdę zaczęli gromadzić i produkować energię z surowców tej planety. Gdy spojrzycie chociażby na bazę z City, to nie wygląda ona jak tymczasowa placówka, a jak taka, która miała zostać tam trochę dłużej. Taki był ich plan, zdobycie jak najwięcej stamtąd i zatrzęsienie globalnym rynkiem paliw.
Problemem okazał się sam charakter księżyca. Był on, można by powiedzieć, niestabilny, jak widać na pudełku stacji kosmicznej. To miejsce się po prostu rozpadało, i w pewnym momencie po prostu eksplodowało w skutek nadmiernej eksploatacji, po drodze niszcząc dużą cześć Octanu.
Pozostaje jeszcze kwestia Friends – co ta seria robi w tej opowieści? Cóż, trzeba ją uznać jako epilog w trochę innej linii czasowej. Powiedzmy, że ta eksplozja zepsuła coś w fizyce kwantowej, i w alternatywnym uniwersum pojawiły się szczątki tej operacji, które wylądowały na Marsie i zostały tam długi czas, wraz z kosmitami – i to właśnie znajdują w zestawach Friends.
Trochę mnie poniosło, ale, cóż, to była naprawdę fajna zabawa. No, a więc uważajcie dzisiaj na to, co widzicie w internetach. Ja przynajmniej was nie oszukałem.