Kot z LEGO Ideas jest zbędny… ale mimo wszystko czadowy

3 czerwca, 2024
Czasami z przeglądu Ideas przechodzą bardzo dziwne zestawy – a to owady, a to niewiadomoco oparte na teledysku, coś się jednak za tymi wyborami kryje – gdyby oddać to całkowicie fanom, to wyszedłby chaos pokroju BrickLink Designer Program. Kiedy jednak LEGO ogłosiło, że zamierzają wypuścić klockowego kota, fandom trochę stanął na głowie. Kiedy ja zastanawiałem się, czemu nie wybrali psa, inni twierdzili, że to po prostu nędzny, zbędny pomysł.
Zaczęły pojawiać się plotki, wyciekła cena tego indywiduum – miała ona wynosić sto dolarów, co ponownie wstrząsnęło społecznością – ale gdy jednak LEGO oficjalnie zaprezentowało zestaw, wszyscy przeciwnicy po prostu się poddali.
Biało-czarny kot z LEGO Ideas jest po prostu słodki.

A więc dziś zapraszam na recenzję gorącej premiery, najprawdopodobniej pierwszą w Polsce. Zobaczmy więc, czy ten uroczy, zbędny model potrafi zaskoczyć – i czy wart jest tej swojej wysokiej ceny.

Oto pierwsza na GoldenBricks recenzja specjalna – i choć jak na razie wygląda zapewne jak każdy inny tego typu artykuł na tym blogu, to w momencie, w którym przescrollujecie do następnej sekcji od razu zrobi się ciekawiej…

RECENZJA

KOT

Biało-czarny kot

NUMER ZESTAWU
0

Ideas

TEMATYKA

DATA PREMIERY
0 czerwca
GRUPA WIEKOWA
0 +
CENA ZESTAWU
0
ELEMENTÓW
0

Brak

PODSERIA

A więc specyfikacja robi wrażenie – zdecydowanie tysiąc siedemset klocków to dużo, to bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że z zewnątrz model wydaje się składać ze sporych części. Zobaczmy więc, na co to się przełoży.

Pełen pakiet

Jak ja uwielbiam projekty tych pudełek 18+...

Najprawdopodobniej mam mało doświadczenia z wielkimi zestawami 18+ (w tym momencie jest niemalże zerowe), ale cały proces unboxingu Kota był naprawdę zaskakujący. Gdy rozcięliśmy plomby pudło po prostu nie chciało się otworzyć – potem okazało się, że takowe są jeszcze po bokach, co sugerowałoby wieko uchylane do góry, jak to miało miejsce w wielu większych modelach, ale nawet po tym nie dało się Kota otworzyć. Dopiero po chwili zauważyliśmy tasiemki z tyłu – i po ich przecięciu udało się zajrzeć do środka pudełka.
Zdejmując jego górę.

Tak, to z pewnością nie jest normalne.

To pierwszy raz, w którym widzę zestaw LEGO otwierany w ten sposób – najprawdopodobniej jest takich więcej, tyle że nie mam o tym pojęcia.

W każdym razie – kolejnym zaskoczeniem była obecność w środku papierowych torebek – nareszcie.
Od kiedy LEGO ogłosiło, że rozpoczyna produkcję bardziej ekologicznych worków na klocki, chciałem takie zobaczyć – były rozsyłane w zestawach już od stycznia, nawet tych tanich, nawet takich niższego polotu – ale nigdy mi się takie nie trafiły. Cóż, do dzisiaj.

Muszę przyznać, ze są one naprawdę wysokiej jakości, wyglądają elegancko i łatwo się je otwiera. Zmiana na dobre.
Najciekawsza jest tutaj ich ilość – dwadzieścia. Dwadzieścia osobnych woreczków. Dwukrotnie większy, niemal dwukrotnie droższy zestaw, który też teraz recenzuję, ma zaledwie połowę. Mam wrażenie, że to wręcz marnowanie papieru.

Czadowa okładka instrukcji, trzeba to przyznać

Mówiąc o papierze, instrukcja tutaj też jest warta uwagi – z naprawdę ładnymi grafikami na zewnątrz (dobrze zrobiłem zdjęcie, ten kot jest po prostu do góry nogami) oraz dosłownie dziesięcioma stronami w środku poświęconymi projektantowi, oryginalnemu projektowi i omówieniu zestawu – oraz kotów, bo może ktoś nie wie, co to takiego.

Jaki kot, każdy widzi

Dosłownie, to, co widać na pudełku to to, co ostatecznie dostajemy. Nie ma tu żadnych niespodzianek, nie ma tu żadnych wystrzelonych w kosmos technik budowania – nie, dostajemy tu po prostu klockowego kota.
Jest to kot dosyć specyficzny, i zdecydowanie nie jest to model oczywisty – omówmy go więc sobie trochę dokładniej.

Przede wszystkim – całość wygląda naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Ta pełna klasy, biało-czarna kolorystka, te wszystkie gładkie powierzchnie, zaoblenia – widać, że ktoś tu się przyłożył, ale widać też, że z oryginalnym projektem finalnego Kota łączy jedynie skala i tematyka.

Kotu z pewnością poświęcono uwagę

Przede wszystkim – całość wygląda naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Ta pełna klasy, biało-czarna kolorystka, te wszystkie gładkie powierzchnie, zaoblenia – widać, że ktoś tu się przyłożył, ale widać też, że z oryginalnym projektem finalnego Kota łączy jedynie skala i tematyka.
Jest on też naprawdę duży – jest wysokości dwóch smartfonów, jeśli by używać najłatwiejszej do zobrazowania miary. To naprawdę duży zwierz, można by nawet powiedzieć, że odtworzono go w skali jeden do jednego. I możliwe, że te tysiąc siedemset elementów ma jakiś z tym związek.

Kot nie należy także do najlżejszych, nie polecam raczej podnosić go jedną ręką, chociaż czuć, że świetnie go spasowano – poza przednimi łapkami odstającymi od, że tak się wyrażę, kadłuba, całość trzyma się nienagannie, połączona od środka wieloma metodami, w tym także częściami Technicowymi. Daje mu to pewnego rodzaju modułowość, co może ułatwić ewentualny transport.

Stabilność i wytrzymałość są na wysokim poziomie

Czuć też, że jest to konstrukcja przeznaczona pod wystawę. Aby uzyskać tak naturalny wygląd LEGO poddało się w kwestiach pozowalności – tak więc Kot będzie siedzieć sobie na półce w jednej, stałej pozycji, mierząc właściciela wzrokiem. Ruszać można tu jedynie głową oraz końcówką ogona, no i przednie łapy też są zbudowane tak, że można je obracać.

Nihil Novi

Czyli nic nowego po łacinie – bo Kot rzeczywiście nic nowego nie wprowadza. Nie sądzę, aby kategoria 18+ tu pasowała, bo konstrukcyjnie całość jest na poziomie, nie wiem, 10+ maksymalnie. Całość opiera się na stelażu, zbudowanego najprościej, jak to możliwe, w środku wygląda to trochę jak twór jakiegoś fana, kolory są szalone i jest też dużo pustych przestrzeni – nie widać tego jednak, ale to, co widoczne, nie jest skonstruowane bardziej skomplikowanie.

Kot ma tyle wspólnego z zestawem 18+ co z fizyką kwantową

Użyto tutaj mnóstwa gładkich i zaokrąglonych elementów, po prostu przymocowanych na płytki a następnie podłączonych częściami z Technica do stelaża – poza pyszczkiem nie ma tu żadnych zaawansowanych technik budowania czy małych klocków dodających detale, a całość przez swoją symetrię może być trochę nudna w składaniu.

Ze strony technicznej Kot jest wręcz nudny

Ma to jednak swoje plusy – fakt, że wiele sekcji w instrukcji kończy się znakiem ,,x2″ oznacza, że to naprawdę ciekawy model do budowy w dwie osoby, no i widać też, że nie skupiano się tutaj na wrzuceniu skomplikowanych technik tam, gdzie nie były potrzebne – a raczej na uzyskaniu jak najbardziej uroczego, realistycznego wyglądu.
I chyba się udało.

Mimo wszystko imponujący model

Trudno po prostu uzyskać takie kształty z kanciastych klocków. Kot jest pełen obłych, opływowych kształtów, dokładnie jak prawdziwy zwierzak, a tona wykorzystanych tu ściętych, zaokrąglonych części rzeczywiście daje imponujący efekt. Na pierwszy rzut oka konstrukcja nie wydaje się złożona klocków, bo jest też niezwykle wygładzona i widać, że na liście priorytetów ukrycie wszystkich możliwych studów było całkiem wysoko.

Zrobienie tak opływowego modelu jest bliskie niemożliwemu

Fakt ten jest bardzo korzystny przy odkurzaniu modelu, bo kurz nie wchodzi między wypustki, gdyż ich tutaj zwyczajnie nie ma – chociaż LEGO pewnie wiedziało, że ten proces będzie tu się odbywać częściej niż zwykle – na czarnych, lśniących, gładkich powierzchniach, których jest tu przecież pełno, widać po prostu znacznie więcej kurzu i odcisków palców niż normalnie.

Z frontu Kot wygląda zdecydowanie najlepiej, z tym białym brzuszkiem, któremu spróbowano nadać teksturę futra (i nawet wyszło to całkiem nieźle – tylko ten dach samochodowy wygląda tu trochę dziwnie), czterema małymi, po prostu uroczymi łapkami czy zawiniętą do przodu końcówką ogona – który to ciągnie się wokół kota aż do tyłu, który prezentuje się może nie tak ładnie, ale zdecydowanie nie jest źle.

Jak to zwykle bywa, tył dostał znacznie mniej uwagi

Z tej strony wszystko jest czarne, i widać czasami, że elementy nie przechodzą w siebie idealnie płynnie, chociaż z klockami to raczej po prostu niemożliwe.

Gdy jednak spojrzymy od boku… cóż, wygląda to trochę dziwnie, mam wrażenie, że coś nie poszło tu z proporcjami. Nogi wyglądają w porządku, jednak gdy przednia część jest przepięknie zaoblona to tył ma jednak parę ostrych kątów i dziwnych przejść, widać tu parę studów oraz różnice między elementami wykończonymi błyszcząco i chropowato.

Z plecami coś jak widać poszło trochę nie tak...

Mam po prostu dziwne wrażenie, że ten kot jest trochę garbaty, zapewne jest ono po prostu błędne. Nie wiem, po prostu ta część wydaje się mi trochę za duża, chociaż może tak był zamysł – widzicie, pewną część Kota da się bezproblemowo odchylić, zamontowano ją po prostu za pomocą elementów Technicowych, co pozwoliło na większą elastyczność pod względem montażu – z niewiadomych powodów tego jednak nie zablokowano, a dano nam dostęp do wnętrza zwierzaka, do stelaża, a także pustej przestrzeni – i mam jakieś dziwne wrażenie, że to specjalny, tajny schowek.

Schowek raczej nie powstał specjalnie - to miły przypadek

Jeśli ktoś chce, może więc używać Kota jako skarbonki czy skrytki na jakieś wartościowe przedmioty – w końcu potencjalni złodzieje raczej nie będą szukać w środku zestawów LEGO…

I czas na mordkę!

Przyszła więc pora na ostatni element tej – dosłownie – układanki – głowę Kota. I powiem, że została ona wykonana wręcz mistrzowsko, w prawdzie od tyłu widać różne dziwne łączenia elementów, a szyja ma też dziwną gulę, zaoblono ją jednak pięknie, nadano jej trudny do uzyskania kształt, a sama mordka jest po prostu urocza.

Głowa jest zdecydowanie najbardziej dopracowaną częścią Kota

Najważniejszy jest tu chyba fakt, że całość jest obracana, i niezależnie pod jakim kątem głowę Kota ustawimy, model wciąż wygląda dobrze – no, chyba że obrócimy ją o trzysta sześćdziesiąt stopni. To jest trochę creepy.

Hej, zawsze jest to jakaś opcja... jeśli chce się wszystkich odstraszać

Jak już mówimy o rzeczach creepy, to chyba moment, aby spojrzeć na kryjącą się pod tymi (wzorowo wykonanymi, swoją drogą) uszami twarz zwierzaka – zbudowano ją naprawdę ciekawie, pyszczek ustawiając pod kątem, i zdecydowanie projektanci poradzili sobie tutaj z upiorem nękającym ostatnio duże, budowalne figurki – przy tym kocie da się zasnąć.

Pyszczek wygląda po prostu cudownie.

Wciąż w tych oczach i tym zamkniętym pyszczku jest coś dziwnego, niekomfortowego, ale zwierz jest na tyle komiksowy, że nie powoduje tego dyskomfortu jak Simba czy, o matko, Chewbacca – ten to w ogóle jest stworzeniem z koszmarów.

Personalizacja jest tu dosyć ograniczona, chociaż warto mieć tą opcję

Pierwsze skrzypce gra tu jednak opcja personalizacji – pyszczek można wymienić na taki otwarty, a oczy – na takie o niebieskiej barwie. I gdy odwróci się je do góry nogami – co, swoją drogą, nie jest żadną nieoficjalną modyfikacją, kot z okładki instrukcji przeszedł taki zabieg – to zwierzak nagle wydaje się znacznie bardziej przyjazny, bo kiedy żółte ślepia wyglądały trochę groźnie, te, choć chłodniejsze, odwrócone wraz z otwartym pyszczkiem dają wrażenie, że kot się z nas śmieje, czymś rozbawiony.

I to po prostu jest piękno tego zestawu.

 

Zbędny, ale obłędny!

No, może trochę przesadziłem. Ale po prostu trzeba przyznać, że kot jest naprawdę sympatyczną, figlarną konstrukcją, której w sumie nikt nie potrzebował (poza tymi dziesięcioma tysiącami wspierających na LEGO Ideas). Serio, nikt chyba nie marzył o budowalnym, klockowym kocie, ale teraz, gdy już wyszedł, trochę sobie nie wyobrażam, że nikt wcześniej nie wpadł na taki pomysł.

Wzorowo wykonane uszka, tak swoją drogą

Kociarzy na świecie jest mnóstwo, a ten zestaw udowadnia, że istnieje rynek na tego typu konstrukcje, a sam Kot, choć może miejscami dziwnie zaprojektowany i bez większego polotu inżynierskiego jest po prostu miło wyglądającą, czadową konstrukcją bez żadnych naklejek czy udziwnień.

Jedynym problemem obecnie jest cena – choć teraz uważam, że te niemal pięćset złotych jest absolutnie godne tych tysiąca siedmiuset (głównie sporych) klocków składających się na tą niemałą w końcu budowlę to raczej będzie to bariera dla zwyczajnych budowniczych, bo w końcu w tej kwocie jest wiele konkurencji. Chociaż fakt, że już jest w szerszej dystrybucji sugeruje raczej optymistyczną przyszłość.

KOTA MOŻNA WIĘC ALBO LEKCEWAŻYĆ, ALBO UWIELBIAĆ.

I wciąż się dziwię, że temu zestawowi udało się przekonać takiego psiarza jak ja. Gratulacje, LEGO.
Ja jednak wciąż czekam na budowalnego golden retrivera.

2 thoughts on “Kot z LEGO Ideas jest zbędny… ale mimo wszystko czadowy”

  1. Wow, Ignacy! I absolutely loved this review! The photos are incredible and you included a lot of details. The new design to your blog post was eye catching and I am super impressed. Well done!

  2. Aaaaale recenzja! Super, dojrzałe i z humorem, a przecież recenzent to jeszcze bardzo młody człowiek. Aż się chce kupić tego kota!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top