Dinorobot C-Rex pokazuje, że LEGO Dreamzzz należy brać na poważnie

To już drugi rok LEGO Dreamzzz na rynku – i myślę, że przyszła pora ponownie sprawdzić, co tam u tej serii się dzieje i czy najnowsza fala poniesie ją w dobrym kierunku.

Dzisiaj recenzja sierpniowej nowości – Dinorobota, który wydaje się być dosyć wyjątkowy.

Największym wyróżnikiem Dreamzzz nie jest ani historia, serial, zestawy, minifigurki czy nawet kreatywność w wyborze konstrukcji – to instrukcje budowania i zawarta w nich fabuła.

Zobaczycie to w sumie już za chwilę, ale każdy model ma własną opowieść, która ostatecznie stawia budowniczych przed wyborem, w którą stronę chcą zmodyfikować konstrukcję, aby pokonać złoli. W tym wypadku można pójść w kierunku C-Rexa albo… C-Pterodaktyla? Coś w tym stylu. Ja, jak zawsze, wybrałem podstawowy model.

A więc co z tą instrukcją?

Pudełko jest napchane po brzegi, widać, że LEGO wreszcie idzie we właściwym kierunku ekologicznym i zmniejsza kartony. W środku znalazło się aż dziesięć papierowych woreczków (to powoli staje się już normą) instrukcja oraz… cóż, naklejki, których jest aż dwadzieścia osiem. Większość z nich jest wąska, trudna do przyklejenia, ale trzeba przyznać, że są dosyć wyjątkowe, wszystkie z takim trochę komiksowym, zniszczonym stylem. Mogą się okazać bardzo przydatne do jakiejś makiety złomowiska.

Ale nie po to tu jesteśmy – oto i instrukcja, opatrzona wieloma bardzo ładnymi rysunkami, gruba, kolorowa w środku, niezwykle klimatyczna.

Nie będę nawet opisywać całego procesu, ilustracji jest tu zaskakująco dużo, jednak historia jest raczej prosta – przychodzą źli i Cooper musi zbudować dinozaura, aby ich odeprzeć.

Moja opinia na ten temat się nie zmieniła – to super innowacyjny pomysł i chciałbym zobaczyć go więcej.

Trzy woreczki później.

No więc zbudowałem coś, co ma tu być tą standardową konstrukcją, niby niemalże kompletnym modelem, który ma być później zmodyfikowany… ale absolutnie tego nie widzę, to raczej mocno niekompletny zlepek elementów.

Ma to być jakiś niby garaż, ale jego ściany są dziurawe, kolory są dziwnie dobrane w niektórych miejscach, i w ogóle nie rozumiem tego długiego elementu z tyłu konstrukcji, bo jako garaż ma to mały sens.

Na dachu z jakiegoś powodu mamy monstrualny silnik i jakiś wrak samochodu z działkami, nie wiem, dlaczego.

Dodatkowo można zajrzeć do środka, odchylając przednią klapę i zmieniając ją w znak z naprawdę ładnym logotypem, ale wnętrze wygląda po prostu nędznie, pstrokato i nielogicznie.

Otrzymujmy tu też malutką konstrukcję motoru dla Zoey, i jest on solidny.

Bez rewelacji, to naprawdę miniaturowy model, ale spełnia swoją rolę.

Toż to mech!

Okej, może i ten początkowy model był nędzny, ale Dinorobot w pełnej okazałości wymiata. Projektanci postawili się w perfekcyjnej sytuacji do zrobienia konstrukcji 2w1, a ja zdałem sobie sprawę, że efektywnie to mój pierwszy mech. Ale po kolei.

Robota budowało się przyjemnie – nie był to trudny proces, chociaż naklejki czasami denerwowały, no i przez symetrię maszyny wszystko trzeba było konstruować dwukrotnie, chociaż nie był to duży problem. Ogólnie, budowa zdecydowanie idzie na plus.

Sama maszyna jest naprawdę spora, bardzo pozowalna z wieloma zawiasami oraz po prostu wyglądająca fenomenalnie.

Osobiście zawsze mi jest trudno osiągnąć efekt takiego chaosu, złożenia z przypadkowych elementów w jakiejś klockowej konstrukcji, tu się to jednak udało – trochę przez dziwny wybór części, trochę przez taką wielowarstwowość każdego fragmentu dinozaura, no i dużą rolę pewnie grają tu klimatyczne naklejki.

Rzeczywiście ma się wrażenie, że Cooper zbudował tego robota z przypadkowych klocków, które znalazł gdzieś na złomowisku, przez to dinozaur jest trochę koślawy z bardzo dużą głową i takimi kostkowatymi wymiarami – ale wygląda to dobrze, projektanci poszli w tym kierunku i ostatecznie wyszła im bardzo klimatyczna konstrukcja.

Nawet kolorystyka, która jest trochę pstrokata, ma przez to sens i wygląda po prostu fajnie.
Projektanci postawili się tu w idealnej sytuacji, bo do uzyskania tego efektu użyli różnych dziwnych części – a one mogą się okazać przydatne dla alternatywnego modelu.

A więc przyjrzyjmy się Dinorobotowi po kolei.

Ale ten zestaw ma klimat!

Zaczynając od nóg robota, są one naprawdę masywne, szczególnie, jeśli mowa o stopach długości dwóch minifigurek, wyposażonych w ogromne szpony i oklejone ostrzegawczymi naklejkami, które zostały widocznie czymś posprejowane.

Łapy te stanowią naprawdę fantastyczną podstawę dla Dinorobota, który mimo swoich dziwnych wymiarów po prostu nie potrafi się przewrócić.

Wyższa część nóg została niesłychanie oklejona naklejkami mającymi imitować jakąś elektronikę, graffiti, naklejki czy… kod kreskowy?

Nie wiem, są one jednak równie potężne, zamontowano tu elementy imitujące jakąś hydraulikę i koła. No bo czemu nie.

Nogi zostały solidnie połączone z korpusem za pomocą zawiasów, przez co mogą się ruszać do przodu i do tyłu oraz na boki.

Sama centralna część robota to właśnie ten garaż któremu nie szczędziłem krytyki, i wciąż mam wrażenie, że wygląda trochę dziwnie, bo zostawiono tu odsłonięte dziury i wolne study, ale zgrywa się to dobrze z całością robota.

Powiedziałbym nawet, że ten kwadratowy korpus gra na korzyść maszyny, podbijając jeszcze bardziej ten klimat zbudowania z przypadkowych elementów.

Silnik i samochód na górze nabrały też teraz sensu, bo jest to źródło energii dla dinozaura oraz stanowisko dla pilota.

Do korpusu podłączono też dosyć proste łapy ze szponami, które, jak u prawdziwego T-Rexa, są małe i raczej koślawe.

Z tyłu maszyna dostała też spory ogon, zginalny w trzech punktach, zakończony wiertłem. Bo czemu by nie.

No i została nam głowa Dinorobota, która po prostu wygląda fenomenalnie.

Tutaj ten złomowiskowy klimat jest najmocniejszy, widać tu różne warstwy, mnóstwo kolorów i znaki ostrzegawcze.

Podoba mi się bardzo to, jak spróbowano nadać C-Rexowi elementy samochodu, co widać właśnie na jego głowie, z drugim silnikiem, rurami wydechowymi z których bucha ogień, rejestracją czy światami.

W tym wypadku dziwią mnie tylko białe zęby i język, chociaż ten niepasujący realizm nie robi różnicy. Wygląda to obłędnie.

I tu dobre rzeczy się nie kończą!

Minifigurki – w tym momencie albo zestaw się ratował, albo schodziliśmy na ziemię, czasami przeciętność była kontynuowana. Tutaj jednak wchodzimy na nowy poziom, bo jestem gotów powiedzieć, że zawarte tu postacie wręcz przebijają poziom konstrukcji.
Pierwszy jest Cooper – główny bohater tego zestawu i bez dwóch zdań najlepsza minifigurka w tym zestawie. Wygląda on absolutnie obłędnie, jego nogi dostały przepiękne, niezwykle szczegółowe nadruki, jego tors to bardzo ładna bluza (z iksem z tyłu, z jakiegoś powodu), na którą nałożono jeszcze nowy element kamizelki, z którym zgrywa się fantastycznie. Głowa też została pięknie nadrukowana z takim kropkowym wzorem, niebieskimi oczami i dwoma czadowymi wyrazami twarzy (szarej twarzy – nie wiem, dlaczego), a jasne włosy zostały przykryte czapką w nowym, fenomenalnym odlewie. Każdy element tej postaci jest ekskluzywny dla tego zestawu, a dodatkowo Cooper otrzymał ogromną broń z zupełnie nowym elementem klepsydry na górze. Po prostu obłęd.

Następna jest Zoey, która sprowadza nas trochę na ziemię – ma ona jednak bardzo ładny, kolorowy kombinezon, a także naprawdę ciekawą główkę z dwoma wyrazami twarzy i niebieską farbą, a wszystko domykają fajne fioletowe włoski i łuk wraz z kołczanem na strzały jako akcesoria.
Teraz pora na złych sobowtórów głównych bohaterów, zaczynając od Doopera. To przepiękna minifigurka, uwielbiam jej kolorystykę, naprawdę czadową, wręcz szaloną twarz i ten cały skomplikowany strój, który odwraca kostium Coopera z zeszłego roku. Podoba mi się też bardzo jego nowy naramiennik.

No i Doey, która wygląda równie dobrze, chociaż nie tak elegancko jak Dooper. Jej strój to też mroczna alternatywa zeszłorocznej Zoey. Co ciekawe, te sobowtóry mają też podobne wyrazy twarzy co bohaterowie.

Ale to nie koniec, bo dostajemy tu też Sneaka, naprawdę dziwny twór w postaci smoczego psa z wampirzymi uszami? Nie wiem, jak to opisać, szczerze mówiąc, ale podoba mi się ten odlew, a także jego dziwna główka.
I został nam jeszcze kruk Nigdywiedźmy, to nowy element, wyglądający naprawdę bardzo, bardzo ładnie. Niesie on kryształową kulę z nadrukowanym elementem udającym wspomnienie.

Co tu mówić. Wow.

Dinorobot C-Rex to fenomenalny zestaw, bardzo sprytnie zaprojektowany, o niezwykłym klimacie i stylu, który może się podobać. Mi na pewno się bardzo spodobał, jest to konstrukcja fantastycznie wykonana, ciekawa do budowy, a wszystko dopełniają fenomenalne minifigurki.

Jest to zdecydowanie model warty swojej ceny i jedna z najlepszych budowli w całym LEGO Dreamzzz. Chociaż zapewne nie najlepsza. I to mnie bardzo cieszy.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top