Kolejny zestaw z Friends, kolejne pozytywne zaskoczenie – mimo, że moje oczekiwania w przypadku Pensjonatu w zamku były naprawdę wysokie.
Gdy po raz pierwszy poznaliśmy nazwę i szczegóły tej konstrukcji, założyłem, że będzie to coś w rodzaju wielkiego, szarego, kanciastego zamku rodem z serii Castle, zbudowanego w podobny sposób co wycofany już Luksusowy hotel czy centra handlowe z tej serii, jako fasada z dosyć małą przestrzenią w środku. Myliłem się jednak, to, co dostaliśmy, zamku zbytnio nie przypomina – ale wyszło to temu zestawowi na dobre. Ale po kolei.
Pensjonat w zamku
Numer katalogowy: 42638
Cena katalogowa: 429,99 złotych
Tematyka: Friends
Data premiery: Czerwiec 2024
Liczba elementów: 1311
Grupa wiekowa: 12+
Podseria: Miasto
Parę niespodzianek
Pierwsze zaskoczenie miało miejsce zanim jeszcze całość porządnie otworzyłem – bo pudełko otwierało się do góry. Widziałem to wcześniej jedynie w Kocie z LEGO Ideas, i bardzo możliwe, że wprowadzono to rozwiązanie właśnie w czerwcowych nowościach, nie udało mi się znaleźć takich opakowań w żadnym ze starszych zestawów.
Dziwne jest też to, co dostajemy w środku – dziesięć plastikowych woreczków, które ponoć mają już zaraz wyjść z obiegu, i wyglądało na to, że od czerwca nie będą ich już produkować. Poza tym otrzymujemy tu też nie tak wielki arkusz naklejek i trzy instrukcje – po jednej na każde piętro, których konstrukcja trwa mniej więcej tyle samo, jest to idealna okazja do pobudowania sobie razem.
Jakim cudem?
Ta konstrukcja jest niepokojąco dobra. To już kolejny zestaw z LEGO Friends, który okazał się fenomenalny, i szczerze, to nawet już nie wiem, co pisać. Nie mam w głowie żadnego werdyktu, żadnego planu, nie mam pojęcia, co zrobić z tą recenzja, minął tydzień, zanim do niej siadłem, i w międzyczasie wielokrotnie próbowałem coś napisać – ale nie byłem w stanie. Powiem po prostu teraz, to wręcz niepojęcie dobry zestaw, i jest on niemalże bezbłędny.
Nie wiem, skąd to się bierze, ale ostateczny efekt wydaje się tak kompletny, tak realistyczny, ma głębię, detale, myślę, że mieliśmy już nudniej wyglądające modulary. Najmocniejszym punktem jest tu zdecydowanie klimat, to, jak wszystkie elementy łączą się, aby stworzyć naprawdę wyjątkowy budynek.
Wielką rolę w tym gra kolorystyka, połączenie białych ścian, bladoniebieskich dachów, beżowych okien i błękitnych akcentów po prostu robi robotę, a fragmenty zieleni dodają całości życia i przełamują te barwy. Budynek składa się z tylu osobnych fragmentów, modułów, każde z pięter ma inną powierzchnię, kształt i rozmiar, a dodatkowo jest on naprawdę spory, szeroki i wysoki, strzelisty dzięki wieżyczkom.
I są one tutaj chyba kluczem, bo pokazują, jak realistyczny jest ten model, i jak mało widać po nim, że jest złożony z klocków – w wielu miejscach użyto okręgów, skosów, neutralnych, naturalnych kształtów, używając czasami naprawdę imponujących technik budowania. No właśnie, technik budowania…
12+? 18+?
No dobra, nie będę przesadzać – to nie jest zestaw dla dorosłych, mimo, że z pewnością jego budowa będzie dla takich osób przyjemna. Ma on wciąż minilaleczki, nawiązania i resztki klimatu Friends, ale zdecydowanie historia zna konstrukcje 18+ znacznie mniej zaawansowane technicznie. Bo miejscami to prawdziwy majstersztyk, przekombinowany do kresu możliwości.
Zacznijmy więc sobie od parteru, od prawej strony, a więc podstawy wieży.
Przyozdobiono ją bluszczem, który ciągnie się aż do ziemi i kończy się na bocznej ścianie, która jest jedynym nieciekawym kątem widzenia tego modelu.
Wracając jednak do wieżyczki, została ona przekobinowana na maksa, to, jak jej front jest zbudowany, to istny kosmos, instalacja ta jest strasznie głęboka, powtarzalna przy budowie, i dodatkowo uwielbia się rozpadać podczas składania – ale efekt jest świetny. Rzeczywiście osiągnięto tu okrągłą ścianę i okiennice przy oknach.
W samym centrum parteru znalazło się miejsce na drzwi (w których użyto naprawdę ciekawego elementu – widzę go po raz pierwszy), a do nich prowadzą małe schodki z ozdobnymi, szarymi poręczami.
Bardzo ciekawie zbudowano tutaj zadaszenie nad wejściem – to malutki, zbędny detal, ale aby osiągnąć finalny efekt trzeba było nasadzić go na filary i połączyć od góry.
Nieopodal znajdują się małe krzaczki, a z lewej strony budynek znowu zakręca – tym razem z wielkimi, ustawionymi pod skosem oknami do podłogi, nad którymi zwisa znak pensjonatu.
I tu chyba nie muszę informować was, że wyszło to obłędnie.
Poziom wyżej wieża wygląda tak samo, buduje się ją tak samo, i ogólnie jest ona najgorszą, najbardziej monotonną częścią procesu budowy.
Z lewej strony widać jednak duże zmiany względem parteru, przestrzeń w środku jest znacznie mniejsza, bo znaczną część powierzchni tego piętra zajmuje balkon.
Jego barierka idealnie wpasowuje się w kształt niższego poziomu, i zadbano przy nim o oświetlenie i jakiś stolik do spędzania czasu na zewnątrz.
Nie ma tam jednak tak dużo miejsca, frontowa część balkonu jest szeroka zaledwie na jednego studa, nikt się tam nie zmieści, służy jedynie jako bardzo ładny ozdobnik.
Z tyłu rośnie też drzewo, które, chociaż nie mistrzowskie i zdecydowanie nie jakieś bujne, świetnie dopełnia całość.
Trzeci poziom jest już wieńczony dachem – naprawdę bardzo ładnym dachem.
Uwielbiam jego kolor, jego eleganckie zaoblenie, no i to szare coś na górze, cokolwiek to jest, wygląda fajnie.
Świetnie wkomponowano tu też okno i malutką wieżyczkę, która nie dodaje żadnej przestrzeni do wnętrza, ale wygląda fantastycznie. Boczna ściana jest tu tylko trochę pusta, ale to drobiazg.
Ale to jeszcze nie koniec, bo otrzymujemy tu czwarte piętro – a więc to oficjalnie mój budynek z największą liczbą poziomów. Jest to zaledwie poddasze, przykryte strzelistym dachem głównej wieżyczki.
Wykonano go bardzo ładnie, jest spójny z tym niższym, i dobrze pasuje tu duży odlew z przodu – nie wiem tylko, po co tak sztucznie poszerzono tą część tym niebieskim elementem.
All inclusive
Pensjonaty raczej nie są kojarzone z najwyższą jakością, bardziej z tą mniej luksusową częścią hotelowego spektrum. Ten tutaj jest jednak naprawdę niesamowicie przytulny. Wszystko ma taki przyjazny, wręcz babciny klimat, a wszystkie wnętrza urządzono bardzo elegancko. Przyjrzyjmy się więc im.
Gdy tylko wejdzie się do środka, bardzo ładnie wykonany dywan prowadzi prosto od drzwi do ogromnego, brązowego biurka recepcji.
Wyposażono je w jakiś długopis, dzwonek, jest klasyczna, hotelowa lampka (i pusty stud obok – dziwne), a także ogromna, przeogromna księga odwiedzających.
Całość jest modułowa, a więc można zdjąć dach, aby lepiej przyjrzeć się temu, co znajduje się w głębi pomieszczenia – ale jest to pustka, a szkoda, bo znajduje się tam całkiem sporo przestrzeni, wystarczająco na jakiś regał czy szafkę.
Przechodząc z powrotem pod wykonanym z diamentów żyrandolem (wow, swoją drogą) można dostać się na stołówkę.
Wyłożono tu podłogę, a w samym centrum stoi niewielki stolik z chlebem, ciastkami, sztućcami, dzbankiem, i wszelkiego rodzaju innymi dobrami na sobie.
To jednak wszystko, co znajduje się w tym pokoju – nie ma nawet krzesła. Widocznie wszystkie pieniądze poszły na żyrandol.
Piętro wyżej znajduje się dwuosobowy pokój – po jego lewej stronie umieszczono dwa łóżka, które dosyć dziwnie się ze sobą zgrywają – a to dlatego, że można przestawić je i stworzyć jedno łoże małżeńskie – i jest to funkcja pokazana w instrukcji.
Od razu wygląda to lepiej, to w ogóle bardzo ładna, mała konstrukcja, zadbano tu nawet o klasyczne ręczniki z wyszytym logiem – ten pensjonat lepiej odwzorowuje hotelowy klimat niż pięciogwiazdkowy hotel z tej samej serii.
Tuż obok umieszczono salon – jak w każdym miejscu w budynku, tu również znalazł się dywan, a na nim stoją dwa bardzo ładne fotele i stolik.
Na ścianie zawieszono też obraz pensjonatu przed wieloma latami – wiadomo to, bo ktokolwiek go namalował pamiętał o zapisaniu daty wielkimi literami.
Drugi z pokoi jest jednoosobowy – i łóżko jest tu inne, ma więcej zdobień i raczej bardziej staroświecki styl – a obok nie mogło zabraknąć lamki.
Na tym piętrze salon zastąpiono ogromną łazienką, i w tym pomieszczeniu widać sporo znaków takiego klasycznego stylu Friends – trochę różu (chociaż nie ma przesady), dywanik z serduszkami, mnóstwo złotych akcentów, no i oczywiście naklejka na ścianie zastępująca detale – nie ma tu przynajmniej tragedii.
Wszystkie elementy łazienki wykonano bardzo ładnie, z wielką wanną na czele – zadbano nawet o papier toaletowy, a tego czasami brakuje nawet w hotelach.
No i jest jeszcze poddasze – nie ma tu zbyt wiele do zobaczenia, w ogóle nie ma tu prawie żadnej wolnej przestrzeni, a dostęp do środka jest naprawdę ograniczony.
Wrzucono tu różne artefakty sprzed wieków, które zachowały się w tym starym budynku, jest skrzynia, jakiś globus, hełm rycerza, czy jakiś raczej wartościowy obraz… którego nie da się zobaczyć z zewnątrz. Fajnie jednak, że jakoś tą część zagospodarowano.
Goście i właściciele
Jako że to Friends, dostajemy tu minilaleczki – w tym wypadku cztery, czyli Renee (co za imię!), Zaca, Olly’ego i Aliyę. Z nich wszystkich zdecydowanie wyróżnia się właścicielka pensjonatu, jej twarz ma mnóstwo detali, włosy są fantastycznym elementem, i dodatkowo jako akcesorium ma… zegarek? Na to wygląda. Zac dostał też aparat, Olly smartfon, a Aliya została bez niczego. To, co jednak się w minilaleczkach liczy, to włoski, bo tylko je można wykorzystać na innych figurkach – i wszystkie w tym zestawie są świetne.
Każdy z bohaterów dostał też po oklejonej naklejką z podpisem walizce – i każda z nich ma jakieś akcesorium w środku. To naprawdę warty wykorzystania gdzieś indziej zestaw akcesoriów.
Prawdziwą gwiazdą jest tu jednak pies, biały terrier, przepiękny odlew z czadowymi nadrukami. No po prostu cudo. Z zadowoleniem mogę dołączyć go do mojej kolekcji.
Czadowy i niszowy
Prawda jest taka, że pensjonat raczej świetnie się nie sprzeda – bo to tylko pensjonat, i są znacznie ciekawsze tematy na zestaw LEGO Friends.
Ten tutaj ma jednak tak niesamowity klimat, styl, wnętrza, i ogólnie całe wykonanie pomysłu, że jest warty tych swoich czterystu złotych, a tym bardziej trzystu, do których obecnie schodzi na przecenach.
To kompletny w każdej kwesti model który ponownie pokazuje, że Friends należy brać bardzo poważnie, i że w tej serii znak 12+ na pudełku gwarantuje fantastyczną konstrukcję.