Biblioteka to dosyć nietypowe miejsce na rozmowy o LEGO – a tym bardziej na spotkanie z jedynym polskim projektantem zestawu Ideas, Janem Woźnicą. Takie wydarzenie miało jednak wczoraj miejsce – i dało mnóstwo wglądu na proces powstawania Opowieści z czasów wyścigu kosmicznego.
Spotkanie
Cóż, jeśli w mojej okolicy odbywa się spotkanie z projektantem LEGO, trudno odmówić. Zdziwiłem się trochę, że miało się dziać to akurat w bibliotece, ale okazuje się, że Wypożyczalnia numer 130 ma już za sobą nawet wystawę klocków, więc, cóż, wygląda na to, że obecnie LEGO jest wszędzie. W każdym razie, była to naprawdę fajna impreza, gdzie mowa była nie tylko o wspomnianym zestawie Ideas. Można było trochę porozmawiać, było podpisywanie Opowieści, i poznaliśmy też większość procesu, przez jaki przeszedł zestaw. I nareszcie dowiedziałem się, skąd wziął się czwarty model, którego oryginalnie nie było.
Ale od początku.
Początki projektu
Kosmiczne opowieści, jak autor woli zestaw nazywać, zaczęły się w praktyce od obrazka z rakietą, inspirowanego plakatami retro – a reszta doszła dopiero potem, bazując na tym koncepcie. Od pierwszego modelu do finalnej konstrukcji minął miesiąc, gdy Jan testował różne wersje kolorów i proporcji, bo to ciągle chciał w jakiś sposób poprawić.
Oryginalnie całość była dwa razy mniejsza, kolorystyka obracała się wokół niebieskich barw, a i rakieta wyglądała trochę inaczej. Dużą różnicę zrobiła technika differingu, wzięta z grafiki komputerowej, czyli wykorzystanie tych charakterystycznych pasków, co rzeczywiście nadało klimatu konstrukcji.
Od początku było pewne, że zestaw ma być możliwy do powieszenia na ścianie, ze względu na to, że LEGO zwykle zalega na półkach. W międzyczasie Jan zrobił też cyfrową wersję modelu w Stud.io – chociaż głównie dlatego, aby szybko testować różne wersje kolorystyczne, w sumie barwy stanowią jeden z najmocniejszych punktów tego modelu. Wszystkie trzy obrazki również trafiły na jego profil na Rebrickable, które okazało się naprawdę ciekawą stroną do szukania instrukcji różnych MOC-ów.
W każdym razie, Kosmiczne opowieści trafiły na LEGO Ideas, i w mniej niż cztery miesiące projekt dobił do dziesięciu tysięcy głosów.
Praca z LEGO
Moment, kiedy LEGO zadzwoniło z wiadomością, że zestaw zostanie wydany, Jan nie opisał jako spełnienie marzeń – zauważył, że marzeniami są rzeczy w jakiś sposób realne, a wypuszczenie własnego modelu do takich dla niego nie należało. Co się jednak okazuje, nie wydarzyło się to przy ogłoszeniu wyników, a parę miesięcy wcześniej. W momencie, w którym oficjalnie zapowiedziano, że Opowieści zostaną wydane, budowla była już na zaawansowanym etapie prac, a więc przez większość czasu Jan nie mógł powiedzieć nikomu o swoim projekcie. Osobiście ja bym raczej tego nie przetrwał.
Spotkania z pracownikami LEGO odbywały się online, i dbali oni bardzo o bezpieczeństwo tajnych informacji. Nie wysyłali nawet renderów prototypu, tylko pokazywali go na wideo, aby zapobiec przeciekom. Rozmowy ograniczały się też raczej do tematów zestawu, chociaż mimo wszystko musieli wyjawić parę nowych klocków, wraz z nadrukami gwiazdek. Oryginalnie w ogóle tam ich miało nie być, w pierwotnym pomyśle zamiast nich bardzo mądrze wykorzystano elementy kłów, ale w oficjalnym zestawie kolidowałyby z elementem do powieszenia.
Spotkania z pracownikami LEGO odbywały się online, i dbali oni bardzo o bezpieczeństwo tajnych informacji. Nie wysyłali nawet renderów prototypu, tylko pokazywali go na wideo, aby zapobiec przeciekom. Jan miał kontakt również jedynie z projektantem i dyrektorem działu zajmującego się Ideas – nie miał na przykład wkładu w te piękne materiały promocyjne, które tutaj widzicie.
Rozmowy ograniczały się też raczej do tematów zestawu, chociaż mimo wszystko musieli wyjawić parę nowych klocków, wraz z nadrukami gwiazdek. Oryginalnie w ogóle tam ich miało nie być, w pierwotnym pomyśle zamiast nich bardzo mądrze wykorzystano elementy kłów, ale w oficjalnym zestawie kolidowałyby z elementem do powieszenia.
LEGO wprowadziło zaskakująco niewiele zmian – skupiły się one głównie na kolorystyce, delikatnie modyfikując barwy, a także samej stabilności i konstrukcji od tyłu. Jak na serię Ideas to Kosmiczne opowieści zmieniły się naprawdę bardzo mało – cóż, widocznie był to naprawdę dobry model – chociaż pojawił się tu jednak czwarty model, którego oryginalnie nie było – zielona czarna dziura.
A więc skąd, jak? Cóż, nie tkwi tu niestety żadna teoria spiskowa – po prostu podczas tworzenia modelu okazało się, że mają trochę większy budżet i mogą zrobić jeszcze czwarty obrazek. Jan zdecydował się na czarną dziurę i zaproponował model, który w marcu 2022 wrzucił na Rebrickable – nie przeszedł on jednak testów.
Okazuje się, że LEGO jest naprawdę rygorystyczne, jeśli chodzi o sam proces i doświadczenia z budowania, ale ma też różne nietypowe sposoby sprawdzania budowli – między innymi po prostu przekazanie konstrukcji dzieciom i dogłębne analizowanie ich procesu zabawy (chociaż zestawy 18+ mają trochę lżej w tej kategorii), albo symulacja starzenia – tyle, że proces powstawania zestawu trwa od paru miesięcy do dwóch lat, więc aby zasymulować takie zjawisko po prostu wrzucają model do specjalnego pieca.
W każdym razie, to była dygresja. Ostatecznie Jan zdał się na projektantów, i gdy opracowali swoją wersję czarnej dziury uznał, że raczej lepiej tego nie zrobią. A więc stąd się wziął ten czwarty obrazek.
I jak to się skończyło?
Cóż, skończyło się naprawdę fajnym modelem, na który mnie strasznie po tym spotkaniu naszło i chyba go sobie kupię. Plus taki, że wchodząc w posiadanie Opowieści też w pewien sposób wspiera się twórcę, bo Jan dostaje jeden procent całości zysków ze sprzedaży – no i także dziesięć darmowych egzemplarzy.
Woźnica tworzy jednak tą serię dalej – po własnej czarnej dziurze stworzył jeszcze trzy kolejne obrazki, które wyglądają równie dobrze jak oryginały. Ogólnie, ze spotkania naprawdę można było się dużo dowiedzieć o procesie twórczym LEGO Ideas, dostać podpis na zestawie (lub zakładce, jeśli się go nie posiada), porozmawiać chwilę o LEGO czy przyjrzeć się oryginalnemu pomysłowi, jak i kontynuacji sagi – bo wszystkie były tam wystawione.
Poza tym dowiedzieliśmy się też, że jest jedna rzecz, która w finalnym zestawie jest gorsza niż w pierwszym koncepcie – a dokładniej ślady za łazikiem marsjańskim, których po prostu brakuje. Jan zasugerował, że projektanci mają limit, ile różnych elementów mogą narzucić linii produkcyjnej, i że prawdopodobnie to zadecydowało o braku śladów. Kolejna dygresja.
W każdym razie, dwudziestego kwietnia w tym samym miejscu Jan Woźnica ma pojawić się ponownie, wraz ze swoimi modelami na śmiesznie nazwanej drugiej edycji wystawy ZakoLEGOwani z biblioteką. Jakby co, to nie jest płatna promocja, tylko fakt. Ja zapewne też będę.
A zestaw, kiedy to czytacie, zapewne jest już w drodze.