Wracamy do Monkie Kid! Jej…
Wiem, LEGO Monkie Kid jest na GoldenBricks poruszane bardzo często, ale to po prostu fascynująca seria, której niedługo może już nie być. Chwila, co?
I to powinno was zachęcić do przeczytania jeszcze to jednego mojego artykułu na temat Monkie Kid, bo mam teorię odnośnie upadku tej serii, i kiedy najprawdopodobniej nastąpi. I mam parę solidnych dowodów.
Czym jest Monkie Kid?
Cóż, taki tytuł nosi artykuł drugiego autora sprzed paru miesięcy, gdzie wszystko jest świetnie wyjaśnione, a więc tam was odsyłam. W skrócie jednak, LEGO Monkie Kid to seria kierowana na rynek chiński, która osiągnęła tam naprawdę imponujący sukces świetnymi zestawami i bardzo dobrym tłem fabularnym, wraz z serialem, który, z tego, co wiem, jest świetny – nie oglądałem go jednak – i to akurat spory problem z tą serią – nie jestem tu specjalistą od tej serii, ale wszystkie opinie, które słyszałem, są pozytywne, i podobnie sprawa wygląda z zestawami.
Monkie Kid to pierwsza od dawna seria fabularna LEGO która przetrwała próbne trzy lata po premierze w 2020 i idzie dalej, co dotąd udało się chyba tylko Ninjago i Bionicle, jeśli się nie mylę, a to były wielkie sukcesy. Seria ma świetną fundację w postaci chińskich legend, na których bazuje, fantastyczne wykonanie zestawów i fenomenalne tło serialowe, a do tego bardzo charakterystyczną stylistykę i mnóstwo fanów, nie tylko w Azji. A więc w czym problem?
Zestawy są tu kluczem
Okej, wiemy, że zestawy Monkie Kid są fenomenalne. Ale mam wrażenie, że powoli, bardzo powoli, ich jakość spada – chociaż trudno mi to wytłumaczyć, to raczej kwestia takich małych rzeczy jak wnętrza w Niebiańskiej pagodzie czy nowa Ciężarówka ekipy Monkie Kida i jej brak detali w niektórych miejscach.
Wystarczy porównać pierwszy mech Monkey Kinga i nowy mech Nezhy, oba kosztujące mniej więcej tyle samo na amerykańskim rynku. Jest jakaś różnica, prawda? To jednak nie jest jakiś bardzo poważny problem.
Widać też, że dostajemy tych zestawów znacznie mniej. Pierwsza fala składała się z ośmiu naprawdę sporych modeli, i przez jakiś czas raz do roku dostawaliśmy takich rozmiarów linię nowości. Potem jednak ilość nowych modeli spadła do sześciu, a potem stanęła na czterech, i na tym jak na razie stanęło.
Czyli, krótko mówiąc, teraz w ciągu roku dostajemy tyle nowych zestawów, co kiedyś w jednej fali. No więc niemożliwe, aby LEGO poświęcało tej serii tyle samo uwagi, co kiedyś.
To, co jednak jest najbardziej widoczne, to powtarzalność nowych modeli. Już od jakiegoś czasu każda fala zawiera nowego mecha, złego stwora czy mityczną lokację. Są wyjątki, jak na przykład fenomenalne Megapolis, ale LEGO powoli wpada już w rytm.
Policzyłem, z dziewięciu mechów w Monkie Kid sześć pojawiło się w ciągu 2024 i 2023, w tym roku otrzymaliśmy też wspomnianą wcześniej Ciężarówkę, która jest nową wersją pojazdu sprzed dwóch lat, podobnie jak Niebiańska pagoda, która ma wiele wspólnego z wycofanymi już Niebiańskimi Światami.
Zupełnie nowy styl
Co moim zdaniem przyczyni się do upadku Monkie Kid to zupełna zmiana klimatu i charakteru tej serii. Zaczęła ona w końcu z kompletnie odjechanymi zestawami, tu był czołg, tam odrzutowiec, gdzie indziej foodtrack.
Wszystkie modele z pierwszej fali miały taki miejski, trochę wręcz przemysłowy styl, były one przesadzone, kolorowe, wręcz komiksowe, nierealistyczne ze swoją skalą, pełne reklam, graffiti, blachy i znaków ostrzegawczych.
Nawet same konstrukcje były dosyć dziwne, nigdy wcześniej niewidziane, co pomogło się tej serii wyróżnić, i przez pierwsze lata ten styl się utrzymał – dostaliśmy kuźnię, monstrualną wyścigówkę, dziwaczny odrzutowiec, gigantycznego pająka, dron przenoszący kontenery, kluskowy czołg, rakietę, nawet fabrykę ciasteczek na księżycu, no kosmos!
Teraz jednak… cóż, stanęło na mechach, stworach, mitycznych lokacjach i czasami pojazdach, a zestawy poszły bardziej w taką elegancką stylistykę, kiedy seria oddaliła się od miasta i wyruszyła w mityczne tereny.
Jakby dzisiaj wydano pierwszą falę Monkie Kid, bez wątpienia bym coś z niej kupił. Teraz mam jednak wrażenie, że ta seria rzadko wypuszcza coś wartego uwagi.
Serial gra tu dużą rolę
Nie oglądałem serialu Monkie Kid, ale zewsząd słyszę, że każdy kolejny sezon jest jeszcze lepszy. Myślę jednak, że on też ciągnie serię w dół, bo jest to po prostu średnia reklama.
Z tego, co słyszałem, to czwarty sezon nie miał w sobie prawie żadnych zestawów LEGO dla niego dedykowanych, a pewnie podobnie będzie z następnym. Może tym razem postawili na minifigurki, kto wie, ale to nie jest dobry sposób na reklamowanie linii produktów.
Bardzo możliwe też, że produkcja ta nie przynosi dobrych wyników, bo właśnie zmieniła studio – piąty sezon stworzył zespół w WildBrain, którzy to ludzie od lat odpowiadają za Ninjago, i jest to znacznie tańsze studio niż Flying Bark Productions, które to produkowało Monkie Kid do tego czasu i stworzyło naprawdę oryginalny styl animacji, który przełożył się na naprawdę spektakularny serial.
WildBrain średnio poszło jego odtworzenie, ale robotę tą dostali zapewne ze względu na jakieś cięcia budżetu – bo Monkie Kid nie zarabia. To przynajmniej jest moja teoria, możliwe też, że WildBrain po prostu wynegocjował jakąś świetną ofertę, bo to studio przejęło też serial Dreamzzz.
A więc teraz pomyślmy, dlaczego Monkie Kid się nie ogląda – jeśli rzeczywiście taki problem istnieje, bo w tym momencie to wszystko spekulacja. Cóż, jeśli nie jest się w Chinach, to dosyć trudno ten serial obejrzeć. Z tego, co wiem, to pierwsze trzy sezony są na platformie Max, ale czwarty i piąty… kto wie, nie mówiąc już o tym, że możemy zapomnieć o polskim dubbingu, co raczej jest oczywiste, ale pewnie też i polskich napisach, nie mówiąc już o tym, że w ogóle angielska wersja językowa wychodzi pół roku po chińskiej. I oto i problem.
Za duża skala
LEGO Monkie Kid miało oryginalnie pojawić się tylko na paru rynkach azjatyckich. Jednak zaledwie chwilę przed premierą tej serii Duńczycy wypuścili linię zestawów z okazji Chińskiego Nowego Roku – ekskluzywnych dla Chin. Fani nie byli zadowoleni, zrobili taką aferę, że LEGO nie tylko wypuściło te modele globalnie, ale też obiecało, że nigdy więcej nie wypuści ekskluzywnych regionalnie zestawów.
I to postawiło Monkie Kid w dziwnej pozycji, bo nagle seria kierowana głównie do Chin musiała pójść na cały świat – to oznaczało przeplanowanie całej logistyki, produkcji, a także serialu i marketingu, z którym to ostatecznie się poddali i nie reklamują tej serii poza Azją, a że dostęp do serialu jest słaby, to Monkie Kid za zachodzie nie istnieje dla niewtajemniczonych.
A więc seria tak ciągnęła, przez te już prawie pięć lat, zarabiając na jednym rynku, ale płacąc za wszystkie. To nie jest stabilny model biznesowy, i mam wrażenie, że to może Monkie Kid dobić.
Jest jeszcze chwila
Jestem jednak pewien, że mamy jeszcze trochę czasu, zanim seria kompletnie wyginie. Na sto procent Monkie Kid przetrwa 2025 – LEGO chyba nawet ogłosiło to oficjalnie, ale głowy nie dam, ale również sam serial układa się w trzysezonowe historie, a więc sezon szósty w przyszłym roku powinien domknąć obecną opowieść.
I co dalej? Cóż, nie mam pojęcia, może ta cała teoria nie ma najmniejszego sensu i Monkie Kid będzie ciągnąć kolejne parę lat, kolejne trzy sezony, chociaż jeśli sytuacja wygląda tak, jak myślę, to raczej niebezpieczny ruch.
LEGO zaczęło jednak działać – Monkie Kid weszło ostatnio do polskich LEGO Storów, co oznacza, że wreszcie ta seria zaczyna mieć jakąś obecność po tej stronie Ziemi. Czy to znaczy, że zestawy wejdą do szerszej dystrybucji, a serial zadebiutuje w telewizji? Wątpię. Ale pożyjemy, zobaczymy.`