Ogród botaniczny nie powinien być zestawem LEGO Friends

Ten zestaw nie ma prawa być tak dobry. Po prostu nie ma prawa.

Ogród botaniczny z LEGO Friends pojawił się jak każdy inny zestaw z tej serii – w dużej, czerwcowej fali, otoczony innymi wartymi uwagi premierami. Szybko jednak okazało się, że nie jest to zwykła konstrukcja, że to fenomenalny model – a ja wreszcie go zdobyłem i z każdą chwilą przekonuję się bardziej, że nie jest to zestaw z LEGO Friends.

Coś tu jest nie tak…

Znaki sygnalizujące coś nietypowego pojawiają się już na pudełku. Zwykle nie opisuję go w recenzji, bo nie warto marnować czasu, ale w tym przypadku warto się mu przyjrzeć.

Jest ono zabezpieczone bowiem taśmami zamiast elementów do wepchnięcia, a więc jest to zestaw 18+ pod przykrywką… żartuję, chodzi tu o to, że pudełko ma miejsce do wepchnięcia i utworzenia rączki… ale to też się tu nie liczy.

Chodzi o tył, bo tam… znajdują się zdjęcia i podpisy różnych roślin z zestawu, co przywodzi na myśl zestawy z Botanical Collection, bo nigdzie indziej coś takiego się nie pojawiło.

Ciekawa jest też obecność tak zwanego zdjęcia lifestyle – obrazu pokazującego zestaw w prawdziwym otoczeniu, chociaż w tym wypadku to nędznie przełożony render. To też jednak dziwne, bo dotąd tego typu zdjęcia na pudełku pojawiały się tylko w, niespodzianka, Botanical Collection.

I podobnie wygląda tu sprawa z instrukcją, w której znalazła się specjalna rozkładówka pokazująca klockowe rośliny w zestawie, a także często przy ukończeniu konstrukcji jednej z nich dostajemy jej zdjęcie oraz łacińską nazwę.

To dziwne, prawda?

To. Jest. Piękne.

Wow. O wow. W rzeczywistości ten zestaw jest piękniejszy niż na zdjęciach.
Ogród botaniczny to naprawdę imponująca konstrukcja. Budowało mi się ją świetnie, zachowano tu fantastyczny balans pomiędzy dużymi elementami i małymi detalami, proces nie był za krótki, ale nie dłużył się też niemiłosiernie.

Wykorzystano tu naklejki, co mogłoby trochę popsuć odczucia z całości, ale tworzą one tylko niewielkie, niewidoczne na pierwszy rzut oka tablice informacyjne i ozdobniki ogrodu, które nadają temu miejscu jeszcze więcej życia.

Całość w ogóle wydaje się żywa, klasyczny, elegancki styl budynku i jego spokojna, dobrze zgrywająca się paleta barw świetnie kontrastuje z kolorowymi roślinami w środku i na zewnątrz. Model po prostu robi wrażenie i, mimo braku tylnej ściany, wydaje się całkowicie kompletny, a jego każda część zgrywa się z innymi fantastycznie.

Wystarczyłoby tu parę malutkich zmian w kolorach niektórych części i wyborze wciąż zaawansowanych technik budowania, a spokojnie mógłbym powiedzieć, że to zestaw godny miana 18+ i przynależności do Botanical Collection. Każda roślina skądś się wzięła, nawet, kiedy nie jest bezpośrednio nazwana. Chociaż ja i tak dziewięćdziesięciu procent z nich nie rozpoznam.
A więc po kolei.

Ogród zen?

Mam wrażenie, że wszystko ma tu jakiś porządek – przynajmniej na zewnątrz. Cały budynek jest tak elegancki, a zarazem jest tu taka perfekcja, nie tylko w samej architekturze budowli, ale nawet roślinach na zewnątrz.

To chyba dobre miejsce do startu – ta wyżej położona wysepka zieleni, połączona bezpośrednio z budynkiem, od której zaczynamy budowę. Jest to chyba jedna z najlepiej wyglądających części tej konstrukcji.

Główną rolę gra tutaj to piękne drzewko – bardzo prawdopodobne, że to kwitnąca wiśnia, ale głowy nie dam. Zbudowano je mądrze, a różowe listki wybijają je na tle całego modelu.

Ja jednak powiedziałbym, że jeszcze ciekawsza jest tutaj sadzawka tuż obok, bo ma ona prawdziwą głębię – dzięki sprytnej technice, która wykorzystywana była w zestawach 18+ na dole udało się umieścić żabę czy nawet nadrukowane ryby, i daje to po prostu fantastyczny efekt.

Ta sadzawka została też świetnie wkomponowana w resztę ogrodu, połączona z nim wodospadem, który to wypływa z prostej fontanny na dachu.

Przed ogrodem znalazło się jeszcze parę małych detali, jak mapa terenu wokół, ciekawie wykonana ławka z wężami, dziwne wykonane kwiaty czy drzewko bonsai.

Wszystkie te elementy są perfekcyjnie ustawione i mają wpasowującą się w tło kolorystykę, dając wrażenie, ponownie, porządku.

Sam budynek to istny majstersztyk. Uwielbiam połączenie tych białych ścian, zielonych, dużych okien i drobnych, beżowych zdobień, dają wrażenie takiej klasy i wręcz spokoju, jak w jakimś ogrodzie zen.

Całość można podzielić na trzy części – najmniejsza z nich to fragment z wodospadem i fontanną na dachu, a ja najbardziej lubię chyba tą jakby oranżerię, długi fragment po drugiej stronie, z tym ogromnym oknem z boku, zdobieniami i szklanym, półkolistym dachem.

Naprawdę, wygląda to obłędnie, przyłożono tu się nawet do takich detali jak parapety pod oknami.

Oba te elementy łączy część centralna, górująca nad nimi, zwieńczona piękną, szklaną kopułą. To tutaj znajduje się wejście do budynku, do którego prowadzi ładnie zrobiona ścieżka.

Nie wiem, jak oni to zrobili, ale ten ogród wygląda po prostu pięknie, jest pełen szczegółów, a jednocześnie wydaje się prosty, spójny i spokojny.

Oraz, przede wszystkim, budynek wydaje się prawdziwy, nie ma tu pstrokatych kolorków, dziwnej skali czy nierealistycznych przejść. Ma to klimat takiego MOCa, a nie oficjalnego zestawu.

To żyje!

Wnętrze nie ma już tego spokoju i porządku co fasada, nie – w środku Ogród botaniczny to eksplozja kolorów, sprytnych użyć elementów i pięknych roślin. Widać tu w niektórych miejscach drobne niedociągnięcia, zdecydowanie nie ma tu perfekcji – ale, szczerze, to nie robi to różnicy.

Zaczynając od najmniejszej części, jest ona poświęcona roślinom pustynnym, jeśli dobrze rozumiem. A tego nie zagwarantuję.

Miejsca jest tu dosyć mało, ale projektanci zagospodarowali je świetnie wciskając mnóstwo dziwnych roślin, spośród których rozpoznam tylko małe kaktusy. Z boku mamy jeszcze mały kranik i… uchwyt. Nie wiem, po co go tam zamontowali, może kiedyś planują nowe części ogrodu?

Największe, centralne pomieszczenie ma również w sobie najmniej roślin – to dlatego, że to tu znajduje się wejście, a także zamiast pójść w kierunku wielu mniejszych kwiatów ustawiono tu wielkie drzewo.

Zdecydowanie widziałem już gorsze, chociaż nie dorasta (nomen omen) ono do poziomu wiśni z zewnątrz, jest dosyć kanciaste, a i liści na górze jest raczej niewiele.

Stanowi ono jednak idealne wypełnienie tej ogromnej przestrzeni centralnej części, bo poza nim znajdują się tu tylko motyle na obracarce pod sufitem.

No i dziwna konstrukcja, która pewnie jest karmnikiem dla nich przeznaczonym. Nie wiem, akurat mam wrażenie, że motyle tu średnio pasują, zwłaszcza na tych sztywnych pałąkach pod sufitem. Trzeba jednak przyznać, że to bardzo ładne nadruki.

Ostatni fragment, oranżerię, poświęcono chyba roślinom tropikalnym. Bo wyglądają one absolutnie kosmicznie.

Te wszystkie kwiaty są kolorowe, o różnych rozmiarach, wyglądają bardzo egzotycznie i rzeczywiście pasują do klimatu ogrodu botanicznego. Najbardziej fascynujący jest tu jednak sposób, w który projektanci użyli różnych klocków, aby odwzorować dobrze te dziwne rośliny.

Jeden kwiat złożono z naramienników, w innym użyto pomarańczowego irokeza, w jeszcze kolejnym końcówki miotły, a wszystko przebiły jednak rośliny zrobione z zielonych saksofonów, wyglądają one dziwnie, ale… pasują idealnie.

Z tak kreatywnego użycia elementów słynne jest Botanical Collection, nie Friends. Chyba że nie jest to w ogóle zestaw Friends.

A teraz najgorsze

Byłby to zestaw idealny, gdyby nie fakt, że dostajemy tu minilaleczki. Zakładam, że u większości osób po prostu polecą do pudełka z minifigurkami, jak u mnie – trzeba je jednak omówić.
A więc tak – postacie tutaj to Liann, Niko i Adi. Wszyscy dostali bardzo ładne części, a ich włosy – czyli najważniejsza część minilaleczek, bo można ich użyć też przy minifigurkach – to trzy naprawdę fajne elementy, zwłaszcza w przypadku Niko, uwielbiam ten odlew. Mam tylko wrażenie, że z ustami ogrodniczki jest coś nie tak.

Trójka ta dostała parę akcesoriów – Adi proste nożyczki do pilnowania porządku w ogrodzie, Niko aparat fotograficzny i selfie stick z telefonem – nie wiem, po co mu oba na raz – a Liann ciekawy odlew długopisu i zeszyt, oklejony dwoma naklejkami. Może się on jednak okazać przydatny do własnych konstrukcji.

Dodatkowo minilaleczki otrzymują dosyć prosty i zbędny koc z jedzeniem, koszykiem czy butelką. Niepotrzebny dopychacz.

To nie jest zestaw z Friends?

Gdyby pozbyć się poprzedniej sekcji, zignorować minilaleczki i zbędne dodatki, to jest to zestaw godny miana 18+ i miejsca w Botanical Collection. Budynek jest przepiękny i nie ma w sobie tego dziwnego klimatu LEGO Friends, ma klasę i wpasuje się idealnie do jakiegoś miasta.

Przyłożenie się do detali, sprytne użycie elementów czy te wszystkie kolory w środku, ten model po prostu strzela sobie w kolano należąc do LEGO Friends, bo obcina w ten sposób dużą grupę, do której mógłby łatwo dotrzeć. To po prosty majstersztyk.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top