Dom w stylu angielskim to wyjątkowy modular

9 lutego 2025 / Ignacy / Recenzje
LEGO Icons, LEGO Icons: Budynki modułowe, LEGO 18+, Styczeń 2025, Recenzje specjalne

Jeśli myślicie nad zakupem tego zestawu, nie zastanawiajcie się – Dom w stylu angielskim jest absolutnie obłędny, i trzyma wysoki poziom chyba w każdym aspekcie. To tyle. Koniec recenzji.

Naprawdę, na tym mógłbym ten artykuł zakończyć, bo zwyczajnie nie wiem, co tu napisać – w tym momencie najnowszy modular stoi u mnie na biurku od tygodnia, i jakoś nie jestem w stanie wpaść na żaden motyw tej recenzji, nic, co warto przekazać. To po prostu piękny, fantastycznie zaprojektowany, pełen detali, wyjątkowy zestaw. Wyjątkowy – w sumie to dobre miejsce na start.

Tak więc zapraszam was na wyjątkową recenzję wyjątkowego modulara – ten motyw naprawdę dobrze tu pasuje.

Dom w stylu angielskim

Numer katalogowy
0
Data premiery
0
Cena katalogowa
0
Liczba elementów
0
Tematyka
IC 0 NS
Grupa wiekowa
0 +

Zacznijmy więc, klasycznie, od zawartości pudełka – tutaj zaskoczenia nie było. Karton otwiera się od góry, a w jego wnętrzu znalazło się równo dwadzieścia papierowych woreczków z klockami, jeden plastikowy z dodatkowymi, większymi płytkami, baseplate w osobnym opakowaniu oraz treściwa instrukcja z dwoma stronami wstępu na początku i małymi tekścikami dodającymi konstrukcji głębi rozrzuconymi na cały proces budowy, zapakowana w papierową kopertę, w której jednak nie znajdziemy naklejek, bo tradycyjnie dla modularów dostajemy tu same nadruki. Czy było to najdłuższe zdanie, jakie kiedykolwiek napisałem? Możliwe.

I w tym momencie kończy się standardowy format mojej recenzji, bo zaczniemy od… minifigurek. Potem przyjrzymy się poszczególnym elementom konstrukcji, i dopiero na końcu zajmiemy się jej ogółem, łącząc to z podsumowaniem. To bardzo dziwna kolejność, ale po to są te recenzje specjalne, aby eksperymentować.
Same minifigurki raczej nie powalają, do czego budynki modułowe już nas przyzwyczaiły – są one zdecydowanie ładne i mają charakter, zdecydowanie nie mówimy tu o szarych mieszkańcach miasta, ale jednocześnie to, cóż, mieszkańcy miasta. Każda z nich ma jednak coś do roboty w tym zestawie, i chyba najbardziej rzuca się w oczy kominiarz, który to jednak ma naprawdę prosty strój. Do tego dostajemy tu dwa małe koty, i, jak zawsze, to bardzo miły dodatek.

Poza tym jedna z minifigurek dostała również rower ze skrzynią jako akcesorium – cóż, wygląda on dobrze, ale raczej to nic specjalnego.

Dom w stylu angielskim to dosyć słabo przetłumaczona nazwa z oryginalnego Tudor Corner, bo kamienice są tu tak naprawdę dwie – poza tytułowym budynkiem obok niego stoi zacznie bardziej klasyczny lokal o niemalże identycznych wymiarach, który bardzo łatwo wpasuje się pomiędzy inne modulary i stanowi naprawdę dobre przejście pomiędzy bardziej standardową resztą kolekcji i wyróżniającą się architekturą domu obok.

Na parterze tej oto niebieskiej kamienicy – swoją drogą, uwielbiam jej kombinację kolorystyczną – umieszczono pasmanterię. To trochę dziwny wybór, bo zaledwie dwa lata temu w Klubie Jazzowym znalazł się warsztat krawiecki, ale możemy uznać ten lokal za jego dobre uzupełnienie, tym bardziej, że wyposażono go fantastycznie.

Wnętrze jest pełne kolorowych materiałów, ale także, co dziwne, różnorodnych nakryć głowy. Przestrzeni jest tu niewiele, ale zagospodarowano ją świetnie, i większy rozmiar tego lokalu raczej wpłynąłby na niego negatywnie. Uwielbiam też jego przeszklony front wpuszczający do środka mnóstwo światła i, przede wszystkim, te wszystkie zdobienia, kolumny po bokach, a także szyld, który sam w sobie jest przepięknym nadrukiem, ale te wszystkie szczegóły dookoła naprawdę wprowadzają go na kolejny poziom.

Piętro wyżej ma zdecydowanie prostszą fasadę, dominuje tu wielkie okno wykuszowe, ale wciąż wygląda to świetnie, pasuje bardzo do stylu kamieniczki. Na tym poziomie wnętrze jest już wspólne dla obu budynków, a więc zajmiemy się nim przy omawianiu drugiej kamienicy.

Trzecie piętro to już poddasze, w tym wypadku spadzisty, dosyć prosty w swojej konstrukcji, do tego sięgający naprawdę płytko, bo dalej robi się całkowicie płaski. Urozmaica go jednak okno – niby jedno, proste, ale jego strona techniczna jest zaskakująco skomplikowana. Dodatkowo nie zabrakło tutaj naprawdę ciekawych, symetrycznych zdobień.

Warto też zajrzeć na bardziej konkretny, płaski dach, niby wspólny dla obu budynków, ale w większości należący do niebieskiej kamienicy. Wiele się tu jednak nie dzieje i urozmaicają go w dwa naprawdę ładne kominy – tylko jeden jest prawdziwy i rzeczywiście ciągnie się w środku, ale jest to akurat wytłumaczone w instrukcji – podczas restauracji drugi komin usunięto, ale zostawiono jego górną część dla ozdoby. Uwielbiam taki lore.

Dom w stylu angielskim jest jednak jednym z jedynych, jeśli nie jedynym modularem, który bez większych problemów może być odsłonięty z trzech stron, bo tył, choć zdecydowanie mniej wyszukany niż fasada, naprawdę daje radę. Niebieska kamienica jest tu porośnięta bluszczem, znalazły się tu także dwa okna, w tym jedno zaskakująco ładne na samej górze.

Przejdźmy jednak do dania głównego – tytułowego angielskiego domu. Zaczynając od parteru, na którego budowę idzie niemalże połowa wszystkich klocków, znalazł się tutaj klasyczny brytyjski pub – i, ponownie, uwielbiam jego kolorystykę, ale cała ta fasada jest ogólnie bardzo różnorodna, pełna szczegółów, i przede wszystkim głębi, widać tu wiele warstw, wiele barw, i prawie graniczy to z chaosem, chociaż według mnie zachowano tu wystarczająco duży balans, aby tego uniknąć.

Mamy tu też parę pięknych nadruków, oraz bardzo ciekawą stronę techniczną, przede wszystkim przez dziwny kąt, pod którym część pubu jest ustawiona – według instrukcji właściciel lokalu był po prostu zazdrosny o dziwną architekturę Hotelu Butikowego, co jest prześmiesznym faktem.

Troszeczkę głębiej znajdują się schody na piętro – raczej proste, ale wciąż eleganckie i solidnie wykonane. Ich część można wyjąć, aby zajrzeć do prostej toalety pod nimi umieszczonej – generalnie to za jej samą obecność należy się pochwała, bo zaskakująco rzadko widujemy ją w LEGO.

I to chyba dobre przejście do wnętrza parteru – widzieliśmy już pasmanterię, ale główną rolę gra tu oczywiście pub. Jego środek jest fantastyczny, pełno tu małych szczegółów, jest sporo miejsca do siedzenia, a wpadające przez duże okna światło robi tu ciekawe cienie. Pierwsze skrzypce gra tutaj jednak masywna lada, pięknie zbudowana i przepełniona detalami.

W głębi baru widać drzwi do łazienki, a także wejście do niewielkiej kuchni. Można ułatwić do niej dostęp wyjmując jedną ze ścian, i miejsce zagospodarowane zostało tu fenomenalnie, nie tylko jest to bardzo kompletne pomieszczenie, ale również przepełnione detalami.

Pierwsze piętro kamienicy jest zbudowane znacznie bardziej klasycznie, chociaż wciąż w wielu miejscach nietypowo – tyczy się to przede wszystkim dużych okien po obu stronach, wyróżniających się ładnymi, dużymi ramami. Warty uwagi jest też kolor ścian – o ile się nie mylę, jest to nowy, jasny beżowy kolor.

Piętro jest też przyozdobione mnóstwem kolorowych kwiatów, co naprawdę dodaje całości życia, i wisi tu również przepiękny zegar – to przede wszystkim ekskluzywnego nadruku. Zaaranżowano tu również niewielki balkonik, wykorzystując dziwny kąt parteru, ale nie ma żadnej drogi na niego prowadzącej, więc jest on tu chyba tylko dla ozdoby.

Na tyle znalazł się drugi balkon stojący u szczytu schodów, z którego można wejść do wnętrza – mieści się tam warsztat zegarmistrza.

Osobiście uważam, że warsztat to chyba najgorsze wnętrze w całym zestawie – chociaż nie mówię, że jest ono złe, wręcz przeciwnie, poziom wciąż trzyma się tu wysoko. Główną rolę w tym pokoju grają zegary, których jest aż jedenaście, i do tego każdy zbudowano inaczej, każdy się czymś wyróżnia. Mnie osobiście ich budowa męczyła, ale trzeba przyznać, że ostatecznie robią świetne wrażenie. Poza nimi znalazło tu się jedynie spore biurko zegarmistrza, i to wszystko.

Myślę, że pomysł był dobry, wykonanie świetne, ale po prostu jakoś mi tutaj ten warsztat nie pasuje. Pomieszczenie to pełni jedynie rolę wystawy, i mam wrażenie, że zegarmistrz jest wręcz niegodny tak ładnego, pięknie oświetlonego lokalu.

Warsztat nie zajmuje jednak całego piętra, jego malutki skrawek przeznaczono również na schody, które, jak to oczywiście w modularze być powinno, zbudowano naprawdę dziwnie. Pod nimi zmieścił się także niewielki schowek z okienkiem wychodzącym na tył.

Poddasze budynku to chyba mój ulubiony fragment fasady – odwzorowuje on raczej najbardziej charakterystyczny element architektury Tudor, te klasyczne, białe ściany, poprzecinane czarnymi deskami – i wygląda to fantastycznie. Fascynująca jest tu też technika, która pozwoliła na uzyskanie tych wzorów, buduje się to naprawdę bardzo ciekawie.

Wszystko domyka ten przepiękny, bordowy dach – niby to tylko dach, ale kontrastuje on tak świetnie z białymi ścianami, jest tak dobrze dopasowany, tak przyjemnie się go buduje… Naprawdę uwielbiam ten dach.

A, i z tyłu, jakby przyczepiony, wisi kolejny, naprawdę mikroskopijny balkon, należący do małego mieszkanka na poddaszu – i tym oto sposobem mam kolejne płynne przejście do wnętrza.

Tak, poddasze to zdecydowanie mój ulubiony poziom, bo jego środek trzyma ten sam poziom. Mieści się tutaj mieszkanie miłośniczki zwierząt, i chyba moim jedynym zastrzeżeniem do tego wnętrza jest brak jakiegoś łóżka czy aneksu kuchennego, bo coś takiego dałoby się tu wcisnąć, a tak dostajemy tu jednie salon.

Jest to jednak salon bardzo przytulny, pełen przecudownie zaprojektowanych mebli, i, przede wszystkim, charakteru – jest to mieszkanko trochę chaotyczne, którego właścicielka uwielbia zwierzaki i dba, aby miały tu dla siebie miejsce. Jedyne, co razi w oczy, to półka będąca zaledwie nadrukiem.

Dom w stylu angielskim to trzeci największy budynek modułowy pod względem liczby elementów – pierwszy, jeśli odjąć modulary szersze o pół płytki. I wciąż się zastanawiam, na co te klocki poszły, bo nie jest to konstrukcja wyróżniająca się rozmiarem na tle kolekcji.

Wytłumaczeniem jest chyba to, że tworzą one te wszystkie małe detale, dekoracje kwiatowe, zdobienia, zegary, balkony, fragmenty i szczegóły, których równie dobrze mogłoby tu nie być, ale swoją obecnością dodają budowli głębi i realizmu. W instrukcji budynek ten jest przedstawiony jako swego rodzaju historyczna kolebka, ściany, które widziały wszystko, i rzeczywiście ten zestaw wydaje się żywy, rzeczywiście zamieszkiwany przez minifigurki, bardziej niż większość modułowej kolekcji, i to wiele znaczy, bo każdy z tych budynków dąży właśnie w tym kierunku.

Dom w stylu angielskim zdecydowanie wyróżnia się na ich tle unikalną, regionalną architekturą, bardziej współczesną technologią (na przykład odkurzaczem, słuchawkami czy małą kasą w pasmanterii) i swoją różnorodnością. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać jak projekt LEGO Ideas, każde piętro jest inne, oba budynki są inne, ale ostatecznie skutkuje to czadowym procesem budowy i piorunującym efektem końcowym.