Zestawy LEGO dla dorosłych zostały wprowadzone do sprzedaży niemalże cztery lata temu, a ich cel był prosty – zdobyć nową grupę docelową. Przygotowania do wprowadzenia linii 18+ trwały już od dłuższego czasu, bo duńska firma potencjał a tej grupie wiekowej zobaczyła już znacznie wcześniej. Dorośli byli perfekcyjnymi klientami, z kieszeniami pełnymi pieniędzy, nostalgią do różnych, łatwych do wykorzystania tematów oraz chęcią odpoczynku od męczącego życia – a więc czemu by nie spróbować?
A więc latem 2020 LEGO wypuściło serię modeli zapakowanych w czarne, stylowe pudełka – a dziś, po czterech latach chyba znalazłem zestaw, który jest idealną konstrukcją dla tej grupy docelowej.
A więc oto i recenzja Sokoła Millenium z nowej Kolekcji Statków Kosmicznych – który nie tylko jest świetnym przykładem perfekcyjnej budowli dla dorosłych, ale także ogólnie fenomenalnym zestawem, który jednak nie jest dla wszystkich.
Sokół Millenium
Numer katalogowy: 75375
Cena katalogowa: 399,99 złotych
Tematyka: Star Wars
Data premiery: Marzec 2024
Liczba elementów: 921
Grupa wiekowa: 18+
Podseria: Kolekcja Statków Kosmicznych
Elegancki początek
Sokół przyszedł do mnie w klasycznym, czarnym pudełku 18+, które jak zwykle prezentuje się świetnie, zwłaszcza z tym srebrno-niebieskim paskiem symbolizującym dwudziestą piątą rocznicę LEGO Star Wars, dla której hołdem jest ten oto model.
W środku elementy rozłożono pomiędzy jedenaście woreczków – wciąż plastikowych, bo poza Kotem z Ideas nigdzie nie udało mi się przyuważyć tych papierowych. W ogóle liczba worków na klocki jest bardzo dziwną sprawą, Ornitopter z Diuny, dwa razy większy od Sokoła miał ich dziesięć, wspomniany wcześniej Kot za to posiadał ich aż dwanaście, przy cenie niewiele wyższej – nie wiem, chyba zależy to po prostu od liczby elementów.
Wracając do tematu, poza klasycznie zapakowanymi klockami w środku luzem leży też bardzo dziwny, plastikowy element przypominający słomkę – na początku w ogóle go nie zauważyłem i dlatego nie ma go na zdjęciu, a potem niemalże nie wyrzuciłem go do kosza, myśląc, że to jakiś zbędny, plastikowy element, który wydostał się z czeluści mojego domu, ale nie – jest to bardzo dziwny klocek LEGO, możliwy do połączenia częściami technicowymi.
Do tego dostajemy jeszcze instrukcję z paroma dodatkami z przodu, naprawdę ładną grafiką na zewnątrz i naprawdę dziwnymi wstawkami z cytatami pochodzącymi z filmów, które pojawiają się podczas budowy.
Ale może przejdźmy już do samego statku kosmicznego, bo tam dopiero zaczyna się zabawa.
Sokół dwudziestopięciolecia
Przede wszystkim – jest to model kolekcjonerski. Został on zaprojektowany nie do zabawy – nie mamy tutaj żadnych funkcji do tego przeznaczonych – a do postawienia na półce, co zdecydowanie nie przypadnie wszystkim do gustu. Bardzo widocznie ten zestaw jest wycelowany w dorosłych kolekcjonerów. Widać to najlepiej po tym, że dostaliśmy tu podstawkę.
Jest to podstawka naprawdę bardzo prosta w konstrukcji, cała czarna, z jakimiś dziwnymi wywietrznikami, aby jakoś to urozmaicić. Statek jest przystosowany do ustawienia go na niej, i trzyma się naprawdę stabilnie – chociaż nie ma w tej kwestii perfekcji, bo już raz Sokół mi się przewrócił.
Statek można tu ustawić w cztery różne strony, chociaż ja pozostałem przy standardowej pozycji, po prostu nie wiem, jak w innych wypadła by stabilność całości.
Na podstawce pierwsze skrzypce grają jednak dwa nadruki – jeden z logiem Star Wars i nazwą statku (który wygląda, swoją drogą, dosyć dziwnie, rodem z takich tanich podróbek) oraz także specjalny klocek na dwudziestą piątą rocznicę.
Obecnie nie ma on dosyć dużej wartości – w tym roku dołączany jest dosłownie do co drugiego zestawu Star Wars, nawet takich znacznie tańszych, ale daje wrażenie ekskluzywności – i przez najbliższe lata jego wartość zapewne wzrośnie.
Skomplikowana legenda
Przechodząc do samego Sokoła, parę rzeczy mnie tutaj zaskoczyło – okazał się on większy, niż się spodziewałem. Jest mniej więcej szerokości dłuższego boku smartfonu, a długości półtora takiej samej miary.
I uważam, że zrobiono go w perfekcyjnej skali – mniejszy straciłby sporo detali, a większy byłby po prostu bardzo drogi i zbliżałby się do tych minifigurkowych modeli – a tu figurek nie uświadczymy, trochę więc szkoda, że nie dorzucono nam tu jakiejś rocznicowej postaci, ale zapewne takie dodatki po prostu zawieruszyłyby się gdzieś w szufladzie.
Cała konstrukcja jest całkiem ciężka, ale da się ją spokojnie trzymać w jednej dłoni, a zbudowana jest jak prawdziwy majstersztyk. Całość oparto na niewielkich modułach, które łączone są głownie przez zawiasy, przez co osiągnięto te wszystkie krzywizny statku, i jest to zaprojektowane tak, że Sokół nie rozpada się w rękach – jest on naprawdę solidny, chociaż wciąż delikatny, dosłownie akapit wcześniej odskoczyła mi jedna część i musiałem ją ponownie montować.
Sam proces budowy jest długi, zajął ponad dwie godziny, z dużą ilością powtarzalnych kroków (w końcu statek jest symetryczny nie tylko po bokach, ale i na górze i na dole), oraz pełen małych elementów do wciskania. Był to przyjemny proces, ale także niezłe wyzwanie – na zdjęciach na przykład brakuje jednego klocka, dopiero potem zorientowałem się, gdzie powinienem go zainstalować, a także wieżyczka na górze jest źle zamontowana. Konstrukcyjnie model jest godny miana zestawu dla dorosłych.
Pojazd pełen detali
Muszę jednak przyznać, że zwyczajnie Sokół wygląda fenomenalnie. Dzięki tej specyficznej skali nie jest tak płaski, jak oryginał, przez co według mnie prezentuje się lepiej i po prostu wyróżnia się z tłumu innych wersji tego statku. Widać, że nie był to zestaw drugorzędny, projektanci rzeczywiście się tu przyłożyli – mimo dosyć lekkiego spasowania modułów nie widać tu dużych szpar, a wszystko wydaje się spójne. Trudno mi tu znaleźć jakiś słaby punkt.
Z przodu całość wygląda świetnie. Centralna część jest minimalnie skierowana w dół i ładnie wygładzona na górze, oba przednie płaty po bokach są mniej więcej symetryczne i przyozdobione ładnymi nadrukami – bo, jak pewnie się już zorientowaliście, nie ma tu żadnych naklejek.
Głębsza część boków jest jednak trochę inna po obu stronach – z prawej zastosowano tu sztuczkę obecną w większości modułów Sokoła, z zabudowaną płytką przymocowaną na zawiasie, wyposażoną w charakterystyczną antenę, podczas gdy z drugiej strony przymocowano kabinę, zabudowując całość kilkoma warstwami mniejszych płytek.
Naprawdę fajnie zlewa się to z tunelem, prowadzącym do (również zadrukowanego z zewnątrz) kokpitu – szkoda tylko szpary pomiędzy, chociaż wątpię, czy dałoby się to jakoś inaczej zrobić.
Środkowy tunel jest jedyną typowo zbudowaną częścią Sokoła, która stanowi filar całego statku – został on naprawdę ładnie wykończony, a nad centralną, okrągłą częścią na środku przymocowano działko – dokładnie tak, jak w oryginale.
Ciekawostką jest też to, że w środku umieszczono coś na kształt figurek, zbudowanych z okrągłych płytek 1×1.
Są one niedostępne po ukończeniu procesu budowy, i to po prostu taka znajdźka, ciekawostka, której normalnie nikt nie zobaczy, ale jest po prostu bardzo fajnym detalem.
Nie jestem pewien, co lepiej wygląda, przód czy tył, ale chyba skłaniam się bardziej w stronę tego drugiego.
Został on mistrzowsko wykończony na górze, nie tylko wywietrznikami, ale także tymi wszystkimi małymi detalami, płytami w ciemniejszym odcieniu, bordowymi punktami, które fantastycznie przełamują szarość pojazdu, i ogólnie wielowarstwowość widoczna na całym Sokole dodaje mnóstwo do wyglądu statku i sprawia, że wygląda lepiej niż większość poprzednich wersji tego pojazdu. Po prostu uwielbiam te małe detale.
Cały tył jest w kształcie półkola, jak to w oryginale, a w środku został osadzony ten dziwny, rurkowaty element, imitujący silniki. I efekt tego jest po prostu genialny.
Warto też zauważyć, że nie tylko góra została dopracowana – dół również, nie widać tu szpar, i choć oszczędzono delikatnie na tych wszystkich detalach czy nadrukach, to wciąż wygląda to lepiej niż przyzwoicie, i zwyczajnie pozostaje się cieszyć, że niewidoczna na wystawie część tej budowli też dostała należytą uwagę.
I właśnie posypał mi się tył Sokoła. Dajcie mi chwilkę.
Najlepszy Sokół ever?
Okej, naprawiłem, przejdźmy więc do podsumowania.
Jest to absolutnie fenomenalny zestaw, który wygląda fantastycznie, buduje się go ciekawie, i po prostu daje wrażenie ekskluzywnego modelu, którego projektowano z uwagą i nie traktowano go jako drugorzędnego modelu. I uważam, że dla niektórych byłby to najlepszy Sokół w historii – przede wszystkim ze względu na cenę.
Katalogowo za ten zestaw należy zapłacić czterysta złotych, i to dużo, to bardzo dużo, i może nawet za dużo – piękno LEGO jest jednak takie, że tanieje w szerokiej dystrybucji. I tym oto sposobem czasami da się tą konstrukcję dorwać za dwieście pięćdziesiąt złotych. I przy takiej cenie, nawet, gdybym nie był hardcorowym fanem Star Warsów, bym się nie zastanawiał. To po prostu genialny model.
Nie jest on jednak dla wszystkich – ci, którzy uwielbiają ekskluzywne minifigurki, tacy co chcą zawsze odgrywać scenki i tworzyć strotytelling za pomocą zestawów, osoby po prostu bawiące się LEGO no i każdy, który woli mieć prosty proces budowy, bez zawiłych kroków, setek malutkich elementów oraz powtarzalnych faz – cóż, dla tych osób nie będzie to zestaw idealny.
Ale grupa docelowa – dorośli fani Star Warsów, kolekcjonerzy lubiący konstrukcyjne wyzwania i poczucie ekskluzywności – dla tych osób będzie to po prostu idealny model w obecnej cenie.
No i brak naklejek jest też fajnym dodatkiem.
Gratulacje, LEGO.