Z zestawem LEGO można pójść w dwa kierunki – kolekcjonerskich, wyrafinowanych modeli 18+ albo prostszych, skierowanych pod zabawę konstrukcji bawialnych, ma to sens. Tyle że ta budowla absolutnie niszczy tą zasadę.

Oto zestaw o absurdalnej nazwie Wejście na pokład statku kosmicznego Tantive IV, który może być najlepiej przemyślanym, idealnie zbalansowanym modelem LEGO Star Wars tego roku i nawet perfekcyjną budowlą tej serii.

Dosyć ważna rocznica

Model ten jest częścią całorocznej kampanii z okazji dwudziestopięciolecia serii LEGO Star Wars, ale nie jest to jakoś bardzo tutaj wyróżniane. To po prostu zwykły zestaw z ładnym, wyjątkowym pudełkiem, oraz specjalnym nadrukiem w środku.

Jak już mówimy o tym, co w środku, to tym bardzo płynnym przejściem przejdziemy do zawartości pudełka – a tam, klasycznie, dostajemy standardową instrukcję, pięć plastikowych woreczków i naprawdę malutki arkusz z naklejkami. Plus za to.

Why not both?

Może ktoś z was pamięta moją niedawną recenzję Nowoczesnej willi z Creatora, która znajdowała się na pograniczu zestawów bawialnych i wystawowych, i przez to mocno traciła. Tutaj sytuacja mogłaby wyglądać podobnie, tyle że zamiast utknąć pośrodku ta konstrukcja dogadza wszystkim możliwym stronom. Chyba każdy znajdzie tu coś dla siebie.

A więc tak – ten zestaw odwzorowuje pierwszą scenę całego uniwersum, abordaż Vadera i spółki – a więc dostajemy tu korytarz, co pozornie jest dosyć nudnym pomysłem. Jego egzekucja jest tu jednak wzorowa.

Idealny na wystawę

Korytarz odwzorowano tu wspaniale. Budowla jest naprawdę spora, solidna konstrukcyjnie, i wygląda nienagannie od przodu oraz od boku.

Trochę gorzej sprawa prezentuje się z tyłu, no ale prawda jest taka, że to diorama, i stamtąd nikt jej nie będzie oglądać.

Jako że to korytarz, nie ma tutaj zbyt wiele, a główną rolę grają ściany. To, co jednak dało się tu zrobić, zrobiono wzorowo, model ma taki kosmiczny klimat, wszystko jest zaokrąglone, bardzo eleganckie, jak żywcem wzięte z filmowego Tantive IV.

Centralny punkt grają tu drzwi wejściowe osadzone głęboko w ścianie, które to są nadrukiem – miły gest ze strony LEGO, bo nie byłoby problemem umieszczenie tu wielkiej, trudnej do przylepienia naklejki. Takowe tu jednak są, dosyć małe, ale są w raczej niemałej ilości, wtapiają się one w tło jako aparatura na filarach, dodając detali i takiej głębi konstrukcji.

Jak już mówimy o detalach to nie tak, że cały model to po prostu jedna wielka ściana, bo przyozdobiono ją trochę tymi zaokrąglonymi kolumnami, które fajnie zajeżdżają na sufit, nadając całości głębi, oraz dziwną aparaturą na ścianie. Nie mam pojęcia, co to jest, ale wygląda super, dodaje takiej tekstury normalnie pustej ścianie.

Budowla jest też zaprojektowana tak, aby można było ją samemu rozszerzyć – z tyłu znajdują się inne drzwi prowadzące donikąd, a z boku zadbano o szereg dziurek dla pinów, aby coś dalej podłączyć.

Idealny do zabawy

To jednak jest też fantastyczny model bawialny, bo ma on parę ciekawych funkcji, prostych mechanizmów, które są na pierwszy rzut oka niewidoczne, a bardzo urozmaicają tą konstrukcję.

Przede wszystkim trzeba by poruszyć sprawę tych wajch z przodu, bo nie są one tylko zastanawiającym elementem ozdobnym.

Każda z nich jest podłączona mechanizmem pod podłogą do miejsca dla minifigurki – są takie cztery na całym modelu, można tam ustawić jakiegoś biednego rebelianta i następnie popchnąć wajchę, przewracając przewrotnika, udając, że Vader popycha go Mocą. To naprawdę fajna funkcja, no i wystrzelanie minifigurek w kosmos jest też bardzo satysfakcjonujące.

Głównym elementem bawialnym są jednak dwie dźwignie umieszczone z tyłu modelu – jedna za otwartymi drzwiami, a druga za zamkniętymi. Obie są podłączone do jednego prostego systemu – za ich pociągnięciem wejście się otwiera przesuwając się na bok.

Ma to pozwalać na odtworzenie momentu zniszczenia drzwi wejściowych przez Vadera, dlatego też po ich otwarciu w ich ramach umieszczono błyszczące elementy udające ogień, i muszę przyznać, że wygląda to świetnie.

Do tego cały proces jest ogromnie satysfakcjonujący, mechanizm działa bardzo płynnie, a towarzyszący otwarciu drzwi klik… mogę to robić w kółko i wciąż.

Idealny dla minifigurek

Jeśli jednak nie interesuje was sama budowla, nie ma problemu, bo przyciągnąć was mogą minifigurki. Dostajemy ich tutaj aż sześć, i spełniają one świetnie jedną konkretną rolę – budowanie armii.
Zacznijmy od Vadera, znajomej już figurki, która jednak się nie starzeje. Ma pięknie zadrukowany tors, nóżki i ramiona, jako wyposażenie dostał oczywiście miecz świetlny, nosi też miłą w dotyku materiałową pelerynkę. Wszystko domyka piękny dwuczęściowy hełm i naprawdę creepy twarzy pod nim.
Następnie mamy jego straż przyboczną, dwójkę identycznych szturmowców – różnią ich zaledwie twarze, jeden ma najbardziej możliwie klasyczną buźkę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a drugi… cóż, to raczej druga nie drugi, bo szturmowiec okazuje się ciemnoskórą kobietą. Nie jestem pewien, czy imperialna armia nie składała się wyłącznie z mężczyzn, ale okej, to bardzo ładne minifigurki.

Przechodzimy teraz do Rebelii, zaczynając od Kapitana Antillesa. Dostał on raczej proste części, ale odwzorowuje to jego strój z filmu, tors jest ładny, a główka ma dwa wyrazy twarzy – jeden spokojny, a drugi raczej przerażony. Dodatkowo podoba mi się bardzo jego ogromny hełm.
No i zostali nam dwaj żołnierze floty rebelianckiej, obaj z identycznym hełmem, prostym torsem i nawet głową z dwoma grymasami. To jakiś atak klonów?

No… może coś w tym jest, bo otrzymujemy tu jeszcze przepiękną rocznicową minifigurkę klona Fivesa.

Stoi on na nadrukowanej, specjalnej podstawce, nie ma nic wspólnego ze sceną w Nowej nadziei, ale zdecydowanie w przyszłości będzie warty sporo, bo to jego pierwsze pojawienie się w minifigurkowej formie.

Wygląda on obłędnie, jego elementy są bogato nadrukowane w każdym możliwym miejscu, Fives dostał też specjalny plecak, dwa blastery, elegancki hełm z antenką i ekskluzywną, równie ładnie nadrukowaną twarz. Ta kolekcjonerka minifigurka fantastycznie dopełnia ten zestaw.

Dodatkowo LEGO dorzuca nam tu mały, przeźroczysty element, aby symulować podnoszenie Rebeliantów Mocą przez Vadera.

Dla każdego coś miłego

Mówi się, że nie można mieć ciastka i jednocześnie zjeść ciastka, ale ten zestaw łamie tą zasadę jak wiele innych – i w jego przypadku ciastko to jest też duże, ładne i satysfakcjonujące w jedzeniu, a do tego jeszcze tanie. To była trochę dziwna przenośnia, ale to jest chyba idealny zestaw LEGO Star Wars. Kolekcjonerzy chętnie sięgną po niego dla ładnej dioramy, która służy za idealne tło dla minifigurek, a dla młodszych budowniczych to jednocześnie fantastyczne płótno do zabawy z paroma fajnymi mechanizmami.

A nawet, jeśli ktoś uzna budowlę za nudną, to zapewne przekona go bardzo dobry zestaw minifigurek z kolekcjonerskim Fivesem na czele. No i wszystko to domyka fakt, że ten zestaw króluje na promocjach często schodząc do stu pięćdziesięciu złotych, a abordaż na Tantive IV to ikoniczna i rozpoznawalna scena. I oddano ją tu z honorem.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top