Już od jakiegoś czasu nie było recenzji. Dzisiaj zajmiemy się zestawem dosyć wyjątkowym, bo zrecenzuję dla was połowę pierwszej serii VIDIYO Bandmates.
Numer katalogowy: 43101
Cena katalogowa: 19,99 zł
Tematyka: VIDIYO
Rok premiery: 2021
Liczba elementów: 11
Grupa wiekowa: 7+
Podseria: Bandmates
Ale, ale – czym jest VIDIYO Bandmates? Wiele osób może tego nie kojarzyć. Jest to po prostu seria minifigurek kolekcjonerskich w wykonaniu VIDIYO – serii, która po pół roku odniosła klęskę. Jest tu jednak pewne ale. Wszyscy dobrze wiemy, że najlepszą stroną tej serii z pewnością nie była aplikacja ani konstrukcje. Trzeba jednak przyznać, że co do BitBitów i minifigurek nie można się przyczepić – to po prostu czyste złoto. Dodam jeszcze, że nie posiadam teraz już tych wszystkich figurek, a zdjęcia robiłem w różnych momentach – niektóre pochodzą sprzed dwóch lat. Z tego powodu nie przyjrzymy się BitBitom, bo niestety już mi się zgubiły – zresztą specjalne podstawki chyba też, więc ich również nie omówimy. Ostrzegam też, bo w przypadku takich minifigurek bardzo lubię się rozpisywać – jeśli wolicie, wystarczy obejrzeć zdjęcia. No ale już zaczynajmy.
Pierwsza postać to, moment (zerkam do notatek)… Genie Dancer. Niestety nie mogę podpowiedzieć wam wymowy, bo sam nie jestem pewien, jak się to czyta. VIDIYO uparło się, że będzie wszystko nazywać po angielsku i nie pozostaje nam nic poza przyporządkowaniem się do tego. W każdym razie dżinka nie jest może na podium najlepszych minifigurek z tej serii, ale nie można jej zarzucić braku szczegółów. Po pierwsze zadrukowano jej dolny element – a nie zdarza się to tak często. Tors jest oczywiście najbardziej szczegółowy – od tych wszystkich wzorów i błyszczących elementów aż bolą oczy – oczywiście w pozytywnym tych słów znaczeniu. Głowa jest jasnofioletowa, i to chyba pierwszy taki element w tym kolorze – nadruk jest ładny, miejscami błyszczący, ale zabrakło drugiego wyrazu twarzy. Również włosy to popularny element – został jednak przemalowany. Na pocieszenie dostajemy jeszcze tamburyn.
Pora więc na drugą postać (przy której postaram się tak nie rozgadywać), zupełne przeciwieństwo dżinki – Banshee Singer. Jest to duch grający muzykę metalową – w sumie te słowa nawet do siebie pasują. Sama minifiguka jest naprawdę misternie wykonana. Jest w naprawdę dobrze pasującej do siebie zielono-czarnej kolorystyce. Zamiast nóg ma oczywiście ten ,,duchowy” element, a tors zadrukowano naprawdę świetnie – duszyca jest ubrana w jakiś staroświecki gorset, przez który przewieszony jest łańcuch z kłódką, z której gapi się w obiektyw jakieś oko. Dostała ona również czarny naramiennik i naprawdę upiorną twarz, a jako wyposażenie mikrofon. Włosy to element znany z Bellatrix Lestrange z Harry’ego Pottera – rodzi się tutaj dziwna teoria…
Ale przejdźmy dalej, pozostając w tych dosyć dziwnych klimatach potworów z następną minifigurką – Shark Singer, czyli rekinim piratem. Strój tej postaci to majstersztyk – te wszystkie podarcia, chromowane ozdoby i jeszcze pas dają wrażenie, jakby ten rekin wynurzył się wprost z zatopionego statku piratów. Wszystko dopełnia ta straszna czacha na tyle (której nie możecie zobaczyć, bo z niewiadomych powodów zachowało się tylko jedno zdjęcie, a figurki przy sobie już nie mam) – szkoda tylko, że jest zasłaniana przez ogon piosenkarza. Niestety, pośród nadruków widać turkusową skórę rekina, więc odpada wykorzystanie tego stroju przy normalnych minifigurkach – zresztą nie warto tego robić, ponieważ rekin najlepiej prezentuje się w swojej pełnej okazałości, wraz z wielkim odlewem zamiast głowy. Jest to jednocześnie jego twarz, ale i ogon, bo element ciągnie się do nóg figurki – przez to trudno go posadzić. Nadruki na tym są jednak tego warte, a wszystko dopełnia różowy irokez. Jako akcesorium jedynie zwykły mikrofon.
Co dalej… Discowboy, czyli kowboj dyskotekowy. Nie mam pojęcia kto tworzył te minifigurki… Ale ta wyszła mu naprawdę świetnie. Kowboj jest ubrany w niebieski strój wyjęty prosto z dzikiego zachodu. Został on tylko trochę podrasowany – niemal cały się błyszczy niczym kula dyskotekowa. Jest to też normalna, ludzka minifigurka – ma żółtą twarz z szerokim uśmiechem i niebieskimi bokobrodami. Na dodatek dostał też niebieski kapelusz kowbojski i mikrofon – również błyszczący.
Następnie DJ Cheetah – po naszemu didżej gepard. Minifigurka jest w dość krzykliwej kolorystyce – dominuje żółty, ale również zieleń i róż. Sam jej strój to naprawdę dobre nadruki – przede wszystkim spodnie, których można użyć w jakiejś normalnej, miejskiej postaci. Tors to również ładny nadruk – gepard ma na sobie bluzę z różnymi wzorami, widać też jego biały brzuch i zawieszony na szyi identyfikator i naszyjnik z gwiazdą. Niestety, przez to będzie raczej trudno wpasować ten element w jakąś inną figurkę. Gepard ma też naprawdę ładnie zadrukowany ogon i odlew głowy – ponownie, nie mogę mieć tu zastrzeżeń, ma on jakieś cętki i paski, jak to gepardy. Nietypowe wydają się tylko niebieskie włosy. Dostał on również niebieską płytę winylową – za to ogromny plus.
I na koniec Red Panda Dancer – tańcząca ruda panda. Ja ogólnie lubię te zwierzaki, i ta postać całkiem nieźle je oddaje – szczególnie jej głowa, która w praktyce jest tym samym odlewem, co u geparda – tyle że tak przemalowanym, że trudno się zorientować. Nogi i tors mają również bardzo dobre nadruki – jest to fioletowa bluza i dresy w tym samym kolorze. Na zdjęciach niestety słabo to widać, ale ten strój ma również zielonkawe akcenty – wraz z wielką godzillą na plecach. Części te można również wykorzystać w normalnych, miejskich figurkach. Na dodatek panda otrzymała szare radio – to zdecydowanie jedna z najlepszych postaci.
No i co teraz powiedzieć? Ja ogólnie Bandmatesy polecam, ponieważ chodzą w internecie całkiem tanio, a jest to najlepsza strona serii VIDIYO.