No i stało się – pierwsza w historii fala LEGO Wednesday ujrzała światło dzienne. I zestawy mamy… dwa.
Technikalia pewnie już znacie, zdjęcia pewnie już widzieliście, a więc pora na trochę dokładniejszą analizę nowości LEGO Wednesday, bo mamy tutaj parę dosyć dziwnych wyborów. Czemu dostaliśmy tylko dwa zestawy? Gdzie zmierza ta seria? I co tu robią minilaleczki?
W piątek trzynastego
Może na początek przyjrzyjmy się trochę dokładniej tym dwóm konstrukcjom (zaprezentowanym w piątek trzynastego – fajny pomysł), bo jest tutaj parę naprawdę ciekawych szczegółów.
Przede wszystkim, obie z nich są strasznie drogie, widać to przede wszystkim w sypialni Wednesday, która nie tylko ma dosyć mało klocków jak na tą cenę, ale także sama w sobie nie jest ogromna. Oba z tych modeli wyglądają jednak fantastycznie, i widać, że ktokolwiek pociąga tu za sznurki, stara się zgarnąć jak najwięcej osób małą liczbą zestawów.
Sypialnia jest bardziej klasyczna, przeznaczona do zabawy z minilaleczkami, świetnie wyposażonym wnętrzem i bardziej klasyczną skalą, podczas gdy budowalna Wednesday stworzona została bardziej z myślą o półce, z tym przepięknym tłem z bramą, jakimś grobem, i tymi wszystkimi małymi detalami tak promieniście odchodzącymi bohaterki, no wygląda to obłędnie.
Ciekawy jest jednak fakt, że budowalna figurka ma jednak sporo możliwości ruchu, a więc wcale nie jest pozbawiona funkcji zabawowych, a sama sypialnia również ma tą swoją podstawkę i będzie bardzo dobrze wyglądała na wystawie. Dla każdego coś miłego.
Niesamowity klimat
To, co jednak zestawy LEGO Wednesday robią najlepiej, to uchwycają ten ponury, mroczny klimat. Widać to wszędzie, od pudełka, które to nie tylko ma takie stonowane kolory i jakieś ruiny w tle, ale także przedstawione na nich budowle są spowite jakąś mgłą, a sypialnia została uchwycona od dołu, dając wrażenie takiej masywnej, przytłaczającej skali – w ogóle jej pudełko wygląda jak klatka z filmu.
Jak już jednak mówimy o konstrukcjach, to trzeba docenić, jak bardzo są spójne – jasne, to tylko dwa zestawy, i dodatkowo czerpią one z tego samego materiału, ale cała kolorystyka, klimat i stylistyka się zgadzają.
Super wyglądają te czernie, zdobienia, oraz też podstawki, na których te modele stoją – i to akurat jest dosyć ciekawy pomysł.
Nie służą one jedynie jako ozdoba czy element mający stworzyć z tych budowli małe dioramy, w obu zestawach na dole znajdują się małe szufladki, aby przechowywać dodatki – w budowalnej figurce klocki do konstrukcji alternatywnego ubioru bohaterki (i to bardzo cenię, bo nigdy nie wiem, jak przechowywać tego typu elementy), a w sypialni miejsce do ekspozycji innych wersji postaci wraz z akcesoriami – to też ciekawe, że obie dostały po dwie minilaleczki.
No właśnie, minilaleczki
Czy minilaleczki to koniec świata? No nie, da się z nimi żyć, tym bardziej w tym przypadku, bo Wednesday to rzeczywiście świetna okazja do użycia tego typu figurek. Powiedziałbym nawet, że główna bohaterka została oddana fantastycznie, i że minifigurka nigdy nie doszłaby do tego poziomu.
Cztery minilaleczki, które dostajemy w całości tej serii, są naprawdę bardzo ładnie wykonane, świetnie zadrukowane, wraz z nowymi odlewami mającymi jeszcze lepiej odwzorować postacie z serialu. No i jest jeszcze klockowa wersja Rączki. Czy tylko mnie przeraża jej monstrualny rozmiar?
W niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie
Pozostaje tylko pytanie: dlaczego? Czemu LEGO Wednesday, czemu teraz, czemu tylko dwa zestawy, i czy ta seria w ogóle ma przyszłość? Cóż… LEGO nie chce robić z tego wielkiej serii. To jest jasne. Normalnie już od miesiąca prowadziliby wielką kampanię reklamową, dostalibyśmy ogromną falę i trzy kolejne w przyszłym roku. No ale tak się nie stanie.
W ogóle najdziwniejszy jest tu przedział czasowy, bo zestawy te wychodzą w czasie, w którym o tym serialu już się nie mówi. Pierwszy sezon wyszedł dwa lata temu, i choć cały wszechświat pamięta pewnie jeszcze słynny taniec, to głosy o Wednesday ucichły. Niedługo ma wyjść drugi sezon, owszem, ale dojdzie do tego dopiero wczesną jesienią 2025 – obecnie hype jeszcze nie zaczął się budować, a kiedy ostatecznie kontynuacja wyląduje na ekranach telewizorów, to zestawy będą zapomniane.
Myślę, że LEGO Wednesday zaczęło powstawać dopiero po pierwszym sezonie, kiedy firma zorientowała się, że drzemie w tej licencji potencjał, ale może nie dogadali się z Netflixem, i przez to nie otrzymali praw do robienia zestawów wraz z drugim sezonem, albo po prostu spróbowali się zgrać z jego premierą, która została przełożona – nie mam pojęcia, do czego tam doszło za kulisami, może ktoś zorientował się, że Wednesday nie jest serialem dla dzieci i nie będzie dobry dla wizerunku LEGO, nie wiem.
Czy LEGO Wednesday można uznać za porażkę? Jeszcze nie, oba zestawy zapowiadają się w końcu fantastycznie, a kontynuacja serii może w końcu się wydarzyć – i może za rok dostaniemy falę opartą na drugim sezonie, kto wie. Jak na razie jednak seria ta robi wiele dobrze, ale jednocześnie wchodzi na scenę w najgorszym możliwym momencie. A szkoda, bo potencjał był spory.