Czy w ogóle da się obiektywnie znaleźć najgorszy zestaw roku? Niektórzy w końcu wskazaliby konstrukcję 4+, inni taką zdecydowanie za drogą, kolejni z najwyższym przelicznikiem ceny na element, ktoś jeszcze wybrałby budowlę trudno dostępną, no i na pewno znalazłaby się osoba, która rzuciłaby nazwę jakiegokolwiek zestawu z minilaleczkami. A więc chyba się nie da.
Czy właśnie zdementowałem tytuł tego artykułu? Możliwe.
Czyli co, kończymy tekst?
No nie. Raczej bym nie robił researchu tylko po to, aby potem anulować cały projekt. W każdym razie, według mnie w marcu zeszłego roku wydano zestaw, który rzeczywiście mógłby aspirować do miana najgorszej konstrukcji 2023 – i to nawet nie tylko przez samą budowlę, a całą historię za nią stojącą, i to, jak bardzo podważa ideologię LEGO.
Widzicie, okazuje się, że duńska firma ma swego rodzaju slogan, którego może nie używa powszechnie, ale łączy się z jej historią – ,,Only the best is good enough”, czyli ,,Tylko najlepsze jest wystarczająco dobre”. Hasło wzięło się z czasów, kiedy LEGO było małą, lokalną manufakturą drewnianych zabawek, gdy syn założyciela firmy, Gotfred Kirk Christiansen pomalował jedną partię mniejszą ilością farby, przyśpieszając produkcję i oszczędzając pieniądze. Jego ojciec, gdy o tym się dowiedział, kazał mu zawrócić transport i pomalować zabawki jeszcze raz. W tamtych czasach LEGO bardzo przykładało się do jakości swoich produktów, i ta tradycja nadal trwa. Klocki przechodzą rygorystyczne testy i kontrolę jakości, a same zestawy wciąż trzymają się na bardzo wysokim poziomie.
A oto kandydat
Pora poznać konstrukcję, która powinna zasłużyć na miano najgorszego zestawu 2023. 21339 BTS Dynamite.
No i na pierwszy rzut oka nie jest źle – mamy parę budynków, w tym bar i sklep z płytami, a także scenę, mały samochód i zestaw oryginalnych minifigurek. Problemy zaczynają się pojawiać, gdy bliżej przyjrzymy się konstrukcji.
Przede wszystkim wygląda to jakoś dziwnie niespójnie – wystarczy spojrzeć na witryny sklepów, a przede wszystkim ich kolory i kształty. Coś się tam po prostu nie zgadza, jakby ściany składano z przypadkowych elementów. Sam chodnik przed domami jest po prostu niedopracowany, pusty, i aż prosi się o wygładzenie tile’ami – sprawia wrażenie surowego szablonu, jakby ktoś zapomniał go dokończyć.
Wszystko próbowano jakoś poprawić naklejkami, dodać sztucznych detali, ale końcowo gryzie się to jeszcze bardziej i po prostu te dodatki wyglądają trochę, jakby były nie na miejscu. Nie pomaga to graffiti z boku i kosz do koszykówki, który wziął się znikąd i wcale jakoś świetnie nie wygląda.
Jeśli zajrzy się do środka, to wcale nie robi się lepiej – chociaż wnętrze baru uważam za najmocniejszy aspekt tej konstrukcji. Mogłoby zostać trochę bardziej dopracowane, ale w tym miejscu niczego nie brakuje, a wyposażenie wygląda po prostu dobrze.
Znacznie gorzej robi się w miniaturowym sklepie muzycznym, do którego wrzucono po prostu płyty, plakaty i odtwarzacz. Całość wygląda, jakby zrobiono ją na szybko, tym bardziej, że większość płyt to identyczna naklejka, a reszta to pierwsze lepsze nadruki ze starych zestawów – na przykład radar. Po co komu radar w sklepie z płytami? Nie mam pojęcia. Denerwuje też fakt, że obie placówki są na otwartym powietrzu – projektanci nie przewidzieli w nich dachów.
Do środka dorzucono jeszcze parę dodatków, jak pachołki, dwie palmy, które wyglądają po prostu fatalnie (zdecydowanie się do nich nie przyłożyli), no i jest jeszcze ta nieszczęsna furgonetka z lodami.
Choć jest to bardziej meleks przez swój wręcz komiczny rozmiar. Mogli równie dobrze jej tu nie dodawać, bo wygląda ona naprawdę słabo, i jest po prostu nudna. Przynajmniej znak reklamowy, ten topiący się lód na dachu, wygląda dobrze.
Nie powiedzieliśmy sobie jeszcze o głównym budynku – dyskotece, ale, szczerze mówiąc, to nie ma tutaj niczego, co można by powiedzieć. (Powtórzenia celowe, mówię wam). Od przodu wygląda to dosyć prosto, i mimo, że napis jest ładny, naprawdę trudno powiedzieć, że to fasada wyróżniająca się – tym bardziej, że użyto do niej paneli, czyli najgorszego elementu, kiedy chce się zrobić jakąś ciekawą ścianę.
Trudno też w ogóle powiedzieć, że jest to budynek – tak naprawdę mamy do czynienia z przednią ścianą i sceną z tyłu. Całość nie wyróżnia się też pod kątem technik budowania – klocki są po prostu stawiane jeden na drugim, i już. Wszystko to dopełnia siedem solidnych, lecz nieurywających głowy minifigurek.
Czy jest to zestaw godny znaku 18+? Czy jego 749 elementów usprawiedliwia cenę 479,99 złotych?
A więc o co chodzi?
Coś więcej niż licencja
Jak już pewnie wywnioskowaliście, jest to zestaw na licencji. Czego może nie wywnioskowaliście, to to, że jest to zestaw na licencji zespołu K-Popowego BTS. A co to takiego?
Cóż, koreański zespół okazuje się być jednym z największych fenomenów muzyki ostatnich lat, i chwali się wręcz kultem fanów. Ich popularność w niektórych krajach jest wręcz kosmiczna, a ich piosenka Dynamite pobiła wszystkie rekordy, zdobywając ponad sto milionów wyświetleń w mniej niż dzień, a miliard zdobyła już po ośmiu miesiącach – no i przy okazji została numerem jeden w Stanach Zjednoczonych. I to właśnie na tym hicie, a dokładniej jego teledysku bazuje ten zestaw – i to właśnie członków zespołu znajdziemy tu w formie minifigurek. I powoli zaczyna się to składać w całość…
Potencjał czy przychody?
Ostatnim kluczowym fragmentem tej układanki jest sama seria, z której BTS Dynamite pochodzi – a jest to LEGO Ideas. I, jak zapewne wiecie, zestawy z Ideas nie biorą się znikąd – fani przesyłają swoje pomysły przez specjalną platformę, gdzie każdy może głosować, i w końcu z kilkudziesięciu projektów, które dobrną do dziesięciu tysięcy głosów wybierane jest kilka, które ostatecznie stają się oficjalnymi modelami. W tym wypadku warto by się przyjrzeć oryginalnemu konceptowi stworzonemu przez Josha Bretza i Jacoba Twerskiego. No to zobaczmy…
Aha. No i wszystko jasne, dlaczego zestaw ostatecznie tak wygląda. W takim wypadku chwała projektantom, że coś z tym w ogóle udało im się zrobić…
Ale serio, nie ma tu ani wnętrz, ani twarzy minifigurek, ani jakichkolwiek detali – jedna ściana jest zbudowana nawet z wież klocków 1×2, co byłoby bardzo niestabilne, a jeśli się przyjrzeć, to widać, że wszystkie napisy dodano potem w jakimś programie graficznym przez ich nierówne ustawieni, i, ogólnie, całość wygląda, jak sklecona w dwadzieścia minut – bo jak by inaczej wytłumaczyć lewitujące płyty na witrynie?
Nawet w samym poście na blogu LEGO Ideas, gdy ogłosili zwycięzców przeglądu – Dynamite i Chatkę w kształcie litery A – nikt nie wspomniał o samej konstrukcji projektu – mówiono o BTS, jak bardzo się cieszą, że zespół zostanie przedstawiony w LEGO, ale nic o budowli, podczas gdy w przypadku drugiego zestawu chwalili jego klimat i unikalne techniki budowania.
I już pewnie domyślacie się, o co tu chodzi.
Pieniądze, dużo pieniądzów!
Jedno trzeba jednak projektowi Ideas przyznać – w rekordowym czasie zebrał wspierających. Opublikowano go 17 kwietnia 2021, 12 maja zebrał sto głosów, a zaledwie następnego miał już ich tysiąc. Minęła kolejna doba – pięć tysięcy. I tydzień później dobili do celu, dziesięciu tysięcy wspierających. Więc może to trochę wyróżniało Dynamite wśród innych budowli, ale konstrukcyjnie reszta sprowadzała ich na parter, i były to znacznie ciekawsze konstrukcje – robot Boston Dynamics na przykład.
Cóż, powodem, dla którego LEGO wybrało zestaw oparty na BTS okazały się pieniądze – zobaczywszy takie duże zainteresowanie po prostu uznali, że będzie to hit sprzedażowy. I to akurat nie są domysły – dokładnie to samo stwierdził jeden z dyrektorów firmy, Fredrico Begher – i to w artykule, który ogłaszał premierę zestawu. A więc raczej się z tą decyzją nie kryli.
Najgorsze jest jednak to, że mieli rację.
Reakcja była mieszana
Podczas premiery wyróżniały się dwa obozy – jeden, mówiący, że to nędzny zestaw, który wybrano dla pieniędzy, i drugi, czyli… cóż, fani BTS. I na krótką metę to oni wygrali – zaledwie kilka godzin po wydaniu Dynamite, gdy napis ,,Wkrótce dostępne” na stronie LEGO zamienił się w ,,Dodaj do koszyka”, zestaw otrzymał statku ,,Chwilowo niedostępne” – bo się wyprzedał.
K-Popowcy rzucili się na konstrukcję, i było to wydarzenie tak duże, że niektórzy zaczęli sprzedawać swoje potwierdzone zamówienia na Ebayu – z ceną wyższą o ponad pięćdziesiąt procent. Cena również się utrzymywała – przez pierwsze dwa miesiące nie spadła poniżej katalogowej, a nawet wzrosła u innych sprzedawców, no, przynajmniej w Polsce – gdzie indziej mogło to wyglądać zupełnie inaczej, chociaż zapewne nie lepiej, bo tutejszy kult BTS nie jest zbyt potężny.
W każdym razie, recenzje nie były jakieś ultra pozytywne i głównie skarżyły się na cenę – i powoli zaczęła ona spadać. Po dosyć długim momencie rozchwytywania w czerwcu można było zapłacić za ten zestaw trzysta pięćdziesiąt złotych, a potem dwieście dziewięćdziesiąt – i obecnie ta kwota jest najniższa. I może w tej cenie nie jest to aż taka zła oferta.
Czyli z czym tu mamy do czynienia?
Cóż… O ile wszyscy chcemy wierzyć w to miłe LEGO, które dba o środowisko i robi jedynie rzeczy dobre dla świata, to, mimo wszystko, mówimy o firmie, gigantycznej firmie, której głównym celem jest zdobycie pieniędzy. A BTS Dynamite to przykład, kiedy korporacja porzuca wszystkie swoje idee dla profitu – zawodzi fanów ( przede wszystkim tych, których projekty przez to się nie przedostały), a za to tworzy produkt, który wie, że sprzeda się łatwo i szybko, mimo tego, że jego wartość jest niska. I, ostatecznie, poza grupą docelową, 21339 jest konstrukcją zbędną, nudną, powtarzalną i niedopracowaną, na którą raczej człowiek, który nie jest fanem BTS raczej nie wolałby wydać pieniędzy. Pytaniem jest, czy dla wybitnej sprzedaży w całkiem sporej grupie (lecz niczym poza tym) LEGO jest gotowe zrobić drogi, słabej jakości zestaw i porzucić swoją ideologię?